Najnowsze wpisy, strona 10


kwi 08 2018 Bezsensowne wypociny 11
Komentarze: 0

 Jezioro

Gdzieś w pewnym mieście lub wsi, nie pamiętam dokładnie, chociaż  wszyscy zapomnieli to nie zapomniało, czy było w mieście pełnym sportowych aut i tych zwyczajnych, mieście pełnym spalin zaśmiecających powietrze, wśród hałasu i gołębi, czy to wśród krów i świń, zapachu siana i stert łajna. Może to było w górach pełnych skalistych występów i lasów, gdzie kozy i owce pasą się na łąkach, czy może gdzieś w dżungli wśród dzikich kanibalistycznych plemion czczących swoich brutalnych bogów. Albo może na wyschniętej teraz pustyni gdzie kiedyś rosły palmy i inne rośliny egzotyczne oraz hasały unikalne zwierzęta.

Nie wiem gdzie to dokładnie było, ale kiedyś tam, na początku dziejów wystąpiło potężne oblodzenie po którym jeszcze do zeszłego roku można  było znaleźć kości i całe szkielety dziwnych form życia i dziwnie ociosane kamienie.

Potem, archeolodzy ustali, że po dwóch latach od oblodzenia, jeszcze przed teraźniejszymi czasami, wystąpiła potworna zima z obfitymi opadami śniegu i lodem który skuł cały teren. Wszystko to przyszło z dalekiej północy, nie wiadomo jak.

Następnie wyrosła tam osada, taki skromny gród, który po kilkunastu latach został spalony i przebudowany na podstawie chorych wizji tajemniczych barbarzyńców. Mieszkańcy się poddali, ale w nocy miasto znikło wraz z mieszkańcami jak i barbarzyńcami, którzy mieli ich wymordować.

Rano pozostał tylko tajemniczy pył, czy osad i trochę kamieni oraz woda dziwna i niebieska. W średniowieczu, w okresie rozkwitu epoki, mieszkańcy kilku miast i wsi przejeżdżający pobliskim traktem unikali tego miejsca w którym woda nagle wyparowała. Uważali to za zły, wręcz diabelski znak, a w czasach obecnych na miejscu  grodu i osady średniowiecznej, miała powstać fabryka żywności dla wojska, ale po wycięciu krzaków i przywiezieniu materiałów na miejsce oraz wybuchowym wyrównywaniu terenu, odkryto coś dziwnego. Nikt nie wie dokładnie co, ale prace nad fabryką przerwano.

Władze miasta nie zaniechały jednak prac nad pomysłem wypełnienia i zagospodarowania pustego terenu. Próbowano wybudować basen, który szybko został zamknięty z powodu awarii instalacji i zatrucie chlorem kilkunastu osób, tuż po wielkim otwarciu.

Basen został zamknięty i rozebrany, a po bardzo obfitych opadach (chyba padało przez połowę dni w roku), na tym terenie powstało bagno i władze postanowiły to wykorzystać. Przez dwa, czy trzy tygodnie lali tam wodę oraz zagospodarowano okoliczny teren i wreszcie powstało tam sztuczne jezioro.

Władze postawiły na swoim. Wpuszczono do jezioro coś około 200 ryb, a obok wybudowano sklep z wędkami i sprzętem rybackim. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Po trzech dniach brakło sprzętów i ryby się kończyły oraz zaginęło dwoje ludzi.

Po miesiącu, zarządzono w okolicy jeziora godzinę policyjną od 20-tej i zakaz zbliżania się do jeziora, gdyż w międzyczasie znikło 10 osób. Pomimo zakazu postanowiłem zbadać to miejsce. No co, jestem przecież dziennikarzem pomyślałem sobie i ruszyłem w nocy z torbą w której był profesjonalny dron z wodoodporną obudową oraz kamerą (muszę postarać się go nie zniszczyć, trochę mi jeszcze zostało do spłaty kredytu), ciepłe ciuchy oraz latarka.

Cicho wyszedłem z domu przemykając się po wielkich ulicach miasta obok snopów światła latarek pilnujących  żołnierzy i poszczekiwań psów, podpełzłem do bramy, zdążyłem na zmianę warty. Sprawdziłem zegarek odblaskowy - była 23 :30.

Przeszedłem obok stróżówki pełen strachu, potem cicho przekradłem się nad jezioro, tam odpaliłem drona i pokierowałem go w odmęty jeziora. Po godzinie coś trzasnęło, szybko zawróciłem maszynę. Woda się spieniła i zaczęła wylewać z brzegów i zrobiło się bardzo zimno. Uciekłem, czując się zagrożony przez coś nieznanego.

W domu dokładnie obejrzałem drona. Szybka była pęknięta, ale maszyna działała. Wysunąłem delikatnie kartę pamięci i włożyłem ją do laptopa. Na ekranie pokazał się obraz z kamery, brudne i brzydkie odmęty, kilka jakichś żyjątek i trochę planktonu. Powoli dron zaczął się zniżać na dno jeziora, gdy nagle kamera zarejestrowała przed nim jakiś obiekt.

Zbliżał się, po kilku minutach był dobrze widoczny przed kamerą, widok był przerażający.  Kamera pokazała dziwnego, wielkiego, zielonego tłustego robaka z białymi oczami i paszczą pełną zębów oraz długim niebieskim językiem, który wystrzelił w drona. Ten począł wypływać i będąc już nad powierzchnią jeziora, zawrócił, ukazując widok za moimi plecami (dro znalazł się nad moją głową).

Teraz zobaczyłem, dlaczego tak się wtedy bałem. Za mną z podziemi wychodziło więcej tych ohydnych stworzeń! Spojrzałem na swoje buty - jeden był brudny od dziwnego szlamu.

No to tyle. Teraz cieszę się, że jezioro chyba zniknęło, nikt nas nie będzie niepokoił.

Uważaj, bo tego dnia oprócz brudnego buta odkryłem coś więcej. Sięgnąłem aby wytrzeć to coś, ale ten szlam wsiąknął w moją skórę, więc musiałem porzucić dwunożną postawę i zacząłem pełzać…

pisarz1111 : :
kwi 08 2018 Bezsensowne wypociny 9
Komentarze: 0

 Chata z cienkiego lodu

Tak nareszcie się udało po 10 latach się udało , udało się zrobić coś lepszego niż miotacz laserowy czy teleskop korekcyjny albo wehikuł czasu , mamy rok 3000 ludzkość odkryła  większą część kosmosu i dżungli ale poszła o krok dalej , po długiej i żmudnej pracy naszym naukowcom udało się stworzyć specjalne szkło o właściwościach lodu , jak mówił profesor Cloth ten wynalazek jest bardzo wytrzymały oraz całkowicie przeźroczysty co daje nowe możliwości.

Oraz co najważniejsze ma właściwości lodu ,znaczy to że wystarczy wlać kilka kropel chloru , kilka wzmocnionych kapsułek suchego lodu oraz kwas i mydło , dzięki czemu i gotowe , dzięki czemu otrzymujemy ten materiał.

Ponieważ na Ziemi jest dużo wody podobnie jak na zaludnionych przez nas Marsie , Wenus i Galaksarze księżycu w paśmie gwiazd Świętej Krowy obok Mgławic Magellana , zasoby materiału są praktycznie nieskończone ale profesor zapomniał powiedzieć więcej na temat wytrzymałości nowego tworzywa , jest ona czasami zbyt mocna i zniszczalna jeśli się wie jak.

Więc teraz  kiedy jesteśmy na głębokości 5 tysięcy metrów pod wodą wraz z NIMI , nic nie możemy zrobić.

Nie teraz , gniazdo jest zbyt dobrze chronione , to nasza wina , cofnijmy się o jeden dzień i trzydzieści minut na konferencję prasową gdzie prezydent Barack Putin 3 wygłosił dwu i półgodzinne przemówienie z elementami historii powstania szóstej Rzeczpospolitej oraz opisami nowych wynalazków i osiągnięć , wojnie z Rosją oraz nowych możliwościach nie brakło muzyki disco polo oraz regge w tle.

Następnie przemówił profesor mechanik i inżynier oraz polityk Cloth rozprawiając nad ewolucją człowieka oraz o jego przyszłych możliwościach ewolucyjnych zanim ktoś mu zwrócił uwagę że to nie ten temat , naprawdę niezły refleks tylko dwie godziny wykładu.

T o nie był prezydent , ten zasnął zaraz na początku przemowy , potem na scenę weszliśmy my czwórka wybranych: Rick Enford , Martin Luter 4 , Jess Cross i ja Carlos Rocket jako jedynie ze 10000 kandydatów wybrani drogą losowania do eksperymentu testującego pierwszą na świecie budowlę z hiperkinetycznego cienkiego lodu kryształowego czyli krystalicznego domu z kilkoma piętrami oraz z rurami turbinowymi strzelających substancją „płynem Gamma” czyli płynem umożliwiającym rozbudowywanie domu z cienkiego lodu czyli do stworzenia miejsca naszej śmierci.

Teraz kiedy to piszę ukrywam się w jednej z kajut ale ONE po mnie przyjdą , słyszę plaskanie ich płetw oraz te ryki i pomruki.

Wróćmy do historii po przemowie wróciliśmy do laboratorium na testy naszych organizmów ,najpierw w wirówce pneumatycznej potem batyskafie jądrowym i na koniec w zderzaczu węgorzy elektrycznych , potem wróciliśmy do hotelu o 22 gdzie padliśmy na łóżko , teraz żałują że wyszedłem z niego , byłbym jeszcze pożył.

Już wypalają kwasem drzwi zostało mi parę minut , więc będę się streszczał , po wyjściu z hotelu i zanurzeniu mieliśmy rozkaz testu wyrzutni płynu podczas którego kontakt z bazą został przerwany , byliśmy sami ale tylko przez kilka godzin , podczas strzelania z maszyny naruszyliśmy gniazdo dziwnych istot , płetwiastych i gołych krokodyli , które wdarły się na pokład i wybiły większość załogi.

Teraz idą po mnie drzwi się stopiły , taki jest los i kres chaty z cienkiego lodu

pisarz1111 : :
kwi 08 2018 Bezsensowne wypociny 6
Komentarze: 0

 Gorące zimno

Ta opowieść wyjaśnia dlaczego nie chodzę do sauny, miejsca gdzie poza toaletą mogłem się skupić oraz odpocząć wśród ciepła i dymu.

Ale teraz się to zmieniło, wtedy kiedy pożałowałem wejścia do nowej sauny w godzinach wieczornych, po kilku dniach pracyw zakładzie samochodowym, czyli wymianie silnika, zmiany opon z zimowych na letnie, całkowitego przeglądu, łącznie z chłodnicą, skrzynią biegów lepiącą się od czegoś brązowego , schowków oraz foteli pod którymi znajdowały się dosyć niecodzienne rzeczy, myciu kilku sportowych aut (np. Subaru ze spojlerem, BMW z najnowszym silnikiem eksperymentalnej wersji wyścigowej) a nawet przeglądu bagażników, wypełniania biurokracji oraz przeglądu maszyn w myjni od szczotek, natrysków, ścierek, wyrzutni mydła o wątpliwym składzie oraz innych rzeczy. Bez obiadu którego zapomniałem wziąć, a który był dużo lepszy od dań z dodatkiem smaru czy oleju silnikowego jako żartu kolegów. Tylko, że te breje były wyjątkowo darmowe, bo stary cham oszczędzał na kosztach i kazał płacić za wszystko co nie pochodzi z zakładu oraz za naprawy i mycie aut pracowników.

Teraz właśnie wysiadłem z zatłoczonego autobusu, po kontroli biletów i z ochotą wszedłem przez obrotowe, połyskujące drzwi do poczekalni z szafkami  na buty, miękkimi pufami oraz automatem i tv z tylko i wyłącznie kanałami sportowymi wiszącym na ścianie oraz lustrem i korytarzem prowadzącym do restauracji włoskiej, chińskiej, koreańskiej i greckiej, SPA z masażami, olejkami i wirówkami czy nawet akupunkturą na kilkanaście sposobów oraz widowni z której widać było wszystkie baseny czyli brodzik oraz pięć torów oraz dwa baseny z bąbelkami, kilka masaży wodnych, czyli bicze w brodziku oraz prysznice kilku rodzajów. Kupiłem bilet tylko na saunę i bicze, dostałem numerek i ruszyłem do szafki 665, otwarłem ją, przebrałem się i kierując się pod prysznice, które dziwnie szumiały, otwarłem przezroczyste drzwi i zszedłem po zielonych schodach do mini basenu na dole, w którym myło się nogi. Zimna woda mnie otrzeźwiła i przywiała z magicznej krainy.

Ruszyłem lewą stroną koło tandetnych plastikowych leżaków oraz większych krzeseł z małych szkiełek oraz maszyn z chwytakami w niewiadomym celu, potem obok dużego zegara na metalowej stopie z czerwonymi cyframi wskazującymi temperaturę i ciśnienie powietrza i toksyczność wody w basenach. Koło brodzika i dwóch nieczynnych zjeżdżalni wodnych skierowałem się do korytarza z sauną, na której widniała tabliczka „Nieczynne”. Już chciałem pójść dalej, gdy zauważyłem jakby zawieszoną w przestrzeni kulę światła. Chwyciłem ją, ale ona znikła i pojawiła się kilkanaście metrów dalej, jakby wyśmiewając się ze mnie. Po kilku kolejnych żartach, kiedy byłem już solidnie wykurzony, zauważyłem że jestem przy zamkniętej (nie wiadomo od jak dawna) sauny w stylu nordyckim, z rzeźbionymi drzwiami, piecem z kamieni, małym źródełkiem na ścianie i dużą, drewnianą chochlą do polewania wodą pieca, co powodowało wybuchy kłębów pary, przyjemnej i ciepłej, choć jak się przesadziło to i duszącej.

Kierowany dziwną siłą wszedłem do pomieszczenia pełen zachwytu i radości i zająłem miejsce na ławce. Zapaliła się mała lampka na górze, a ja dołożyłem do pieca aby się ogrzać, potem znowu, ponieważ po chwili zamiast ciepła poczułem chłód. Co ciekawe, za drugim razem chłód był bardziej przenikliwy, a za trzecim wydawało mi się, że w oparach mgły widzę jakiś cień, co później niestety okazało prawdą.

Za piątą próbą chyba widziałem twarz, potem ręce i resztę ciała które zniknęły wraz z kłębami pary, ustępując chłodowi oraz lekkiemu szronowi, co wydało mi się jeszcze bardziej dziwne. Po następnej próbie przeżyłem szok (ale nie termiczny). Po opadnięciu pary i pojawieniu się dużej ilości szronu oraz zamarznięciu wody i pojawieniu się sopli lodu zwisających z sufitu, zobaczyłem eteryczne postaci, dawnych pracowników basenu: jednego ochroniarza z plakietką, latarką i pojemnikiem z gazem pieprzowym, sprzątacza z mopem  oraz kasjera z pilikiem pieniędzy.

Uciekłem w popłochu i jedyne co pamiętam przed wybiegnięciem z budynku na dwór w samych kąpielówkach, to widok szczypiec maszyny stojącej koło leżaków i foteli rozrywających postać ochroniarza na kłęby pary, pozostawiające chłód i kryształki szronu na posadzce.

 

pisarz1111 : :
kwi 08 2018 Bezsensowne wypociny 4
Komentarze: 0

 Dziura

To miała być zwykła wycieczka na grzyby.

 Teraz gdy to piszę cały czas mam przed sobą tamte widoki, z tamtego dnia, kiedy to wyszliśmy z naszego drewnianego domku pod lasem z koszykami oraz prowiantem. Idąc powoli po żwirowej ścieżce na ulicę obstawioną z obu stron domkami działkowiczów, przy końcu skręciliśmy w lewo i przekroczyliśmy wartki strumień wchodząc do lasu, gdzie uważnie zaczęliśmy poszukiwać grzybów. Na początku szło słabo, ale nie poddawaliśmy się, po chwili skręciliśmy w prawo idąc dalej przez kamienisty wąwóz prosto i wdychając leśne powietrze oraz słuchając śpiewu ptaków. Nagle przez drogę przebiegła sarna z młodymi co rozbawiło mnie i mojego kolegę (z zamiłowania pisarza) rozmyślającego pewnie nad czymś ważnym, gdyż nie zareagował zbyt żywo na widok zwierząt, tylko uśmiechnął się lekko i dał znak żebyśmy się zatrzymali i zrobili krótką przerwę. Usiedliśmy na polanie i patrząc na ptaki  wcinaliśmy nasze kanapki popijając  zimnym sokiem z marchwi. Postanowiliśmy się za chwilę rozdzielić. Przeszliśmy jeszcze przez wąwóz i trochę pod górę gdzie odgłosy ptaków stały się niewyraźne a powietrze jakieś cuchnące, jakby zgniłymi jajami, czy innym truchłem i jak się mówiliśmy tak i zrobiliśmy

Zagadnąłem mojego towarzysza aby ustalić jak idziemy, ale ten znowu pochłonięty był swoim światem, wertując swój notes i czyniąc w nim skreślenia oraz komentarze. Postanowiłem mu nie przeszkadzać i sam wyjaśnić dziwne zjawisko, wiec ruszyłem przez las prosto, dziwiąc się zwiększającym smrodem i całkowitą już ciszą, aż zaszedłem do obszaru lasu objętego dziwną gryzącą mgłą. Idąc i zatykając nos, wsłuchiwałem się w ciszę, aż nagle coś trzasnęło mi pod nogami i poleciałem w nicość.

Ocknąłem się gdzieś w jakby tunelu z dziwnej substancji, podtrzymywanego przez szare i tajemnicze podpory. Smród był nie do zniesienia, ale kierowany ciekawością zacząłem pełznąć tunelem przez mgłę z nosem przy ziemi.

Nagle z usłyszałem dziwne odgłosy, jakby zniekształcony śmiech i tupot. Nie przejąłem się tym zbytnio i pełzłem dalej, aż do momentu gdy w ścianach tunelu pojawiły się otwory zarośnięte pajęczynami, coś jakby prymitywne okna. Idąc dalej słyszałem nasilające się odgłosy, a chwilę potem coś dotknęło mnie w rękę. Był to ogromny, czerwony robal który odwrócił się do mnie pokazując białe, szkliste oczy oraz czarne zęby wypełniające wraz z dwoma żółtymi językami paszczę w kształcie okręgu. Za sekundę obraz się rozmył.

Z reszty pamiętam niewiele. Bezwolne pełznięcie w tunelu, powstrzymując wymioty i wypatrując innych stworzeń czy roślin. Dalej coraz bardziej zdjęty grozą zacząłem nasłuchiwać, wychwytując znów śmiech jakby ludzki, ale nie, był bardziej bluźnierczy, znów tupot jakby kopyt oraz inne odgłosy, również zniekształcone, ale przepełnione jakby bólem, goryczą, czy krzykiem przywołującym utraconą wolność.

Po kolejnych chyba minutach, widok się zmienił. Na ścianach tunelu, który jakby się zwiększył, pojawiły się brązowe, poskręcane pnącza z kolcami, a dalej tunel rozdzielił się na trzy odnogi. Najpierw ruszyłem w prawo, gdzie napotkałem drzwi, białe, z klamką z ludzkiej czaszki. Wróciłem i wszedłem w drugi korytarz z kolejnymi drzwiami, tym razem otwartymi na zakazany widok: ogromną halę wypełnioną żółtym światłem oraz zapachem siarki i kokonami zwisającymi ze stropu, na brązowych pnączach roślin. W nich coś się ruszało, coś dużego i bluźnierczego. Uciekłem i wbiegłem w korytarz wiodący prosto do kolejnego, ostatniego rozwidlenia. Znów ruszyłem prosto tunelem, wypełnionym czerwonym światłem i pełnym gorąca. Po kilku minutach, pełzłem już tylko w lnianych gaciach z koszulą w spoconej ręce, pełen ciekawości, zmęczenia i nie ukrywam – strachu!

Po nie wiem już jakim czasie, nieludzko zmęczony, znów usłyszałem dziwne odgłosy oraz bulgotanie i syczenie - tylko czego?

Reszta jest zbyt rozmyta oraz straszna, ale spróbuję opowiedzieć co widziałem, gdy wszedłem do ogromnego pomieszczenia z sześciorgiem drzwi. Znalazłem się gdzieś wysoko, spojrzałem w dół i zobaczyłem jakieś stwory tańczące wokół kotłów z miotającymi się i krzyczącymi w nich innymi istotami. Pod kotłami paliły się ogniska, do których czerwone, skrzydlate istoty dokładały węgiel.

Nagle ktoś mnie dotknął, obróciłem się. Była to zniekształcona twarz z czarnymi oczami, skręconymi rogami i łapami z zakrzywionymi pazurami oraz wielkimi widłami. To Coś wy skrzeczało coś  nieludzkim głosem, a ja uciekałem, widząc wszystko jak zza mgły i cały czas słysząc ten głos.

Od tamtej pory, bardzo często widzę w snach tę dziurę w lesie.

pisarz1111 : :
kwi 08 2018 Bezsensowne wypociny 2
Komentarze: 0

 


Ból

Znów się obudziłem, dlaczego? Ciągle ten sam sen, to samo miejsce, ta sama scena.

Piwnica ciemna i ponura z wyraźnym, podejrzanym odorem, krzesło czarne z dziwnymi rzeźbami budzące straszne odczucia i zawierające w sobie element otchłani.

To samo wrażenie że ktoś tam siedzi i ktoś obserwuje. Nagle metalowe drzwi się znowu otwierają, nieprzerwanie od dwóch tygodni i nocy, potem wchodzi ten sam osobnik, szary eteryczny, cały czas milczący, gestykulując bierze pierwsze pudełko, otwiera je i wyciąga nóż.

Podchodzi do krzesła i wbija nóż w miejsce, gdzie kładzie się ręce - czuję ból ciągły i monotonny.

Następnie drugie pudełko – kastet, znów podchodzi, seria po brzuchu, rwący ból i kilka paskudnych ran które pewnie zaropieją.

Kolejne, trzecie pudełko – mały, czarny pistolet i seria gestów, nerwowych gestów, potem strzał, mdłości i potworny ból, a potem pobudka.

Teraz boję się zasnąć, nie mogę, nie potrafię! Te odczucia mi przeszkadzają. Odkąd wróciłem z wojny i z terapii psychologicznej napisałem kilka pamiętników, opowiadań i książkę, ale to  nie pomaga, ciągle to samo.

Znów to samo, kolejna zarwana noc, tym razem inna gorsza scena. Po strzale z pistoletu nastąpiło coś gorszego - osobnik wsadził mi granat do ust, wziął kartkę i napisał mazakiem:

„Podczas wojny zabiłeś mnie i moich bliskich, moje dzieci zastrzeliłeś gdy ja na to patrzyłem, potem zabiłeś mnie, a teraz ja zadam ci ból”! I wyciągnął zawleczkę.

To bzdury – rzekł policjant rzucając dziennikiem o ziemię i podchodząc do zmasakrowanego ciała w ciemnej i ponurej piwnicy przy ulicy Wrzosów.

 

 

pisarz1111 : :