kwi 08 2018

A kiedy przyjdzie


Komentarze: 0

 A kiedy przyjdzie także po mnie ……..

Cześć jestem Maks, jestem jednym z was, zwykłym nastolatkiem, niby nic przecież to tylko szkoła, zadania, testy i testy, potem zadani domowe, telewizja i do spania. Ta w kółko.

Jeszcze muszę znosić młodszego brata. Ten mały doprowadzał mnie do szału, ciągle mi przeszkadzał, zabierał pilota oraz przeszkadzał w lekcjach, nie do wytrzymania. Teraz to się zmieniło, od tego feralnego dnia który miał być zwykły, najzwyklejszy taki jak zawsze ale nie był, był lepszy i to dzięki niemu inaczej się już zachowuję i postrzegam świat.

Jak codziennie w poniedziałek, otworzyłem senne oczy i odruchowo rzuciłem budzikiem, czarnym prostokątem o ścianę „jak zwykle wytrzymał” pomyślałem i niechętnie zwlokłem się z łóżka na kolejną egzekucję, podpełzłem do lodówki, spojrzałem na rozkład lekcji i chciałem wyskoczyć z okna (chociaż to 2 piętro): 2 sprawdziany i 2 kartkówki! Ech „niech będzie” powiedziałem i zwróciłem wzrok na kartkę z dodatkowymi zadaniami od mamy, jak zwykle z tą samą wymówką „Mam dużo pacjentów” widniał napis oraz zadania:

1. Zrób obiad dla brata i odbierz go ze szkoły,

2. Pójdź na zakupy wg listy,

3. Pobaw się z bratem,

4. Pomóż mu w lekcjach,

5. Zrób mu kolację,

Będę późnym wieczorem.  „Jak zwykle” – pomyślałem, podszedłem do lodówki i wyjąłem płatki, potem wziąłem miskę (oczywiście była brudna), odłożyłem płatki na stół i zabrałem się do mycia miski, udało się! Wziąłem mleko, łyżkę i spojrzałem na zegarek „super, za dziesięć minut mam autobus”.

Nalałem mleka do miski, zacząłem jeść, szybko, bardzo szybko, aż w pewnym momencie, przez nieuwagę miskę spadła, rypsło solidnie, a mleko było wszędzie. Ostrożnie wstałem z krzesła i spojrzałem na zegarek, potem rzuciłem się po plecak i na przedpokój, wziąłem kurtkę, przyciasne buty i wybiegłem z domu na przystanek. Nagle wdepnąłem w kupę psa sąsiadki, a potem jak na złość w kałużę, zdyszany przebiegłem przez drogę na przystanek, gdzie zobaczyłem, że autobus już odjechał. „Super, kolejny za pół godziny”, sięgnąłem ręką do kieszeni po telefon. Tak, fajnie tylko gdybym go wziął.

Zaciskając zęby zacząłem coś bełkotać (lepiej to pominąć) , potem postanowiłem pójść na piechotę. Ruszyłem przez mróz: prosto, w prawo w lewo, po chyba piętnastu minutach, solidnie wnerwiony zobaczyłem budynek szkolny, jeszcze tylko przejść przez parking.

Nagle rozległ się ryk silnika i czarne auto, bez tablic rejestracyjnych gwałtownie wjechało na parking Myślałem, że to ktoś do szkoły, ale nie, auto zaparkowało obok mnie. Myślałem, że chcą spytać o drogę, ale chwilę potem padł na mnie cień, trzasnęły drzwi, ktoś chwycił mnie za barki i nałożył coś na głowę.

Rozległ się ryk silnika i pojazd ruszył, szybko po drodze, potem przez jakieś wertepy, trzęsło jak cholera, aż gdzieś dojechaliśmy. Wyciągnęli mnie i przeciągli spory kawałek drogi po nierównym terenie, usłyszałem otwieranie ciężkich drzwi oraz jakieś głosy. Szliśmy jakimiś tunelami, czy korytarzami, aż w końcu znalazłem się w dużym, cuchnącym pomieszczeniu, gdzie miotnęli mną o ścianę, ściągnęli worek z głowy i wyszli.

Nie wiem ile tak siedziałem, dzień, dwa, czy więcej ?

Nie wiem, ale kiedy wrócili, przyciągnęli jakieś krzesło oraz kamerę.

Dawaj, czas na show – powiedział barczysty typ.

Dobra – odparł drugi i pokazał swoje cztery, żółte zęby oraz hodowlę pryszczów.

Odpalił sprzęt, zaczęli nagrywać… Nic nie słyszałem, znowu nałożyli mi worek, potem go zdjęli, a jeden z nich przyniósł kopertę - był w niej nóż. Oblał mnie na ten widok zimny pot, ale za chwilę było jeszcze gorzej! Dwaj chwycili mnie za ręce, a trzeci zamachnął się nożem, pokazał  mi odcięty kciuk i wrzasnął … to był jego kciuk! Zamachnął się jeszcze raz, tym razem niestety dobrze, pokazał mi mój kciuk, dał jakąś osraną szmatę, kazał obwiązać sobie ranę, i palec wrzucił do koperty. Resztę pamiętam jak przez mgłę, wiem że w pomieszczeniu wylądował jakiś mały, okrągły obiekt, który po chwili zaczął dymić, na co bandziory chwycili za broń. Potem wybuchła strzelanina, jeden z bandytów podbiegł do mnie, przyłożył mi nóż do gardła i padł położony celnym strzałem. Przez chwilę trząsł się konwulsyjnie, aż znieruchomiał. Następny z bandytów, który właściwie powinien już nie żyć po kilku strzałach w głowę i w brzuch nadal biegał, ale w końcu padł. Później dowiedziałem się, że znaleźli przy nim (w nim zresztą też) jakieś prochy, patolog powiedział że pomimo tego iż jego mózg wyglądał jak sito, serce nadal biło i fizycznie mógł funkcjonować jeszcze ze trzy dni.

Co do reszty, to nie wiem czy była prawdziwa, szczególnie gdy widzi się ducha żołnierza z gołą czaszką oraz kosą w ręce mówiącego „Już czas”, prowadzącego cię przez ciemność do dziwnego pomieszczenia z dziwnym dużym telewizorem, pokoju wypełnionego świetlistymi postaciami oraz siwym mędrcem (?) na złotym tronie stojącym na srebrnym podwyższeniu.

Ekran rozbłysnął światłem, pojawiły się jakieś sceny … Później uświadomiłem sobie, że to moje życie, moje czarno - białe życie: „O, tu pokłóciłem się z maą”, „kłótnia z bratem”, „ściąganie na kartkówce” i tak dalej...

Chyba po dwóch godzinach było głosowanie i werdykt - „Wraca” powiedział mędrzec.

Wróciłem, byłem wolny, w radiowozie, potem w domu, po jak się dowiedziałem czterech dnia, teraz gdy przyszyli mi palec i zbadali w szpitalu.

Z powrotem w domu! Teraz tylko wyjść do szkoły i czekać kiedy po mnie przyjdzie …

pisarz1111 : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz