kwi 08 2018

Bezsensowne wypociny 17


Komentarze: 0

 Lalki

Koło sklepu stoi szereg szarych i posępnych kontenerów pękających od gratów, jedzenia,  pustych pudeł, zużytych baterii i szkła. Obok nich stoją zniszczone meble: fotel z ubrudzonym, przegniłym oparciem, sofa bez miejsca na ręce, czy krzesło biurowe bez kół, ale też reklamówki z różną zawartością. W jednej z nich są lalki, małe rozkoszne małpki o słodkich pyszczkach i noskach, z długimi, miękkimi grzywami i nosami. Jednak każdy kto podejdzie bliżej z chęcią wzięcia zawartości, ucieknie z krzykiem. Te niegdyś miłe pluszaki są teraz zniszczone, jedna ma rozerwany brzuch, inna nie ma oka, kolejna głowy która leży obok. I tak leżą w tej reklamówce, gnijąc i pomału się rozkładając, wspominając na wpół strawionymi przez robaki mózgami dawne czasy. Tę wielką fabrykę z halą produkcyjną. Do tej pory pamiętają układ maszyn i nazwy, nawet twarze pracowników.

Tego dnia Teodor Halk pracował na ostatnim stanowisku, czyli maszynie składającej, wykańczając maskotki. Po odebraniu zszytego w odpowiednie kształty materiału od sekcji szyjącej, gdzie ponad 50 kobiet siedziało przy maszynach do szycia, wędrowały do kontroli jakości, gdzie zniszczone czy niedokładne części lądowały w niszczarce. Potem przez sekcję namaczania gdy po czterech godzinach moczenia w specjalnej mieszance i suszeniu w sekcji gorącej, a następnie wypchaniu masą kulkową i zamontowania układu mowy, maskotki dotarły do Teodora który dokładał nos, uszy oraz grzywki, a także wypychał miękką watą ręce i nogi.

Gotowe produkty były pakowane i wysyłane do dzieci. Tego dnia 22 września, cała paczka  dotarła do pewnej szkoły, gdzie małpki szybko znalazły właścicieli. Ale tego samego dnia, z nieznanej przyczyny wybuchł pożar, szkoła praktycznie zniknęła w płomieniach wraz z wieloma dziećmi nauczycielami, wraz z małpkami, marzącymi o ciepłym domku.

Po przeszukaniu zgliszczy znaleziono trzy całe małpkii, lekko tylko nadwątlone w dziwnych pozach, ale policjanci z psem nie znaleźli ciał Jessiki, Carola i Julie, a pies gdy przebywał z  maskotkami, był dziwnie niespokojny. Po tym tragicznym wydarzeniu, małpki miały wielu właścicieli ale najwyżej kilku dniowych. Każdy je odrzucił, nie chciał ich, ponieważ ujawniały się w nich „dysfunkcje”, albo w nich coś się psuło, albo ludzie mieli dziwne halucynacje.

Wszystko stracone, wszystko! Rano płaczące dziecko wyrzucało małpki.

O ich ostatecznym losie przesądził tragiczny wypadek, podczas jednej nocy, kiedy to w bardzo dziwny sposób zginęło małe dziecko. Technicy policyjni mówili o morderstwie, ale jak wyjaśnić, że na nożu kuchennym nie było śladów, jakby działał ktoś w rękawiczkach.

Tego było już za wiele. Fabrykę zamknięto, spalono tysiące małpek, przetrwały tylko te trzy, które i tak pewnego dnia przegrały, zostały pokonane. Jedna dostała w brzuch nożem, druga została zrzucona z balkonu, a trzecia była obiektem eksperymentów w warsztacie, wszystko przez małe dziecko, małe ale silne.

Teraz małpki pamiętają tylko twarz w drewnianej, zielonej masce, a kiedy zamykają oczy i zasypiają, czekają na lepsze czasy, które już nie nadejdą.

pisarz1111 : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz