kwi 08 2018

Bezsensowne wypociny 4


Komentarze: 0

 Dziura

To miała być zwykła wycieczka na grzyby.

 Teraz gdy to piszę cały czas mam przed sobą tamte widoki, z tamtego dnia, kiedy to wyszliśmy z naszego drewnianego domku pod lasem z koszykami oraz prowiantem. Idąc powoli po żwirowej ścieżce na ulicę obstawioną z obu stron domkami działkowiczów, przy końcu skręciliśmy w lewo i przekroczyliśmy wartki strumień wchodząc do lasu, gdzie uważnie zaczęliśmy poszukiwać grzybów. Na początku szło słabo, ale nie poddawaliśmy się, po chwili skręciliśmy w prawo idąc dalej przez kamienisty wąwóz prosto i wdychając leśne powietrze oraz słuchając śpiewu ptaków. Nagle przez drogę przebiegła sarna z młodymi co rozbawiło mnie i mojego kolegę (z zamiłowania pisarza) rozmyślającego pewnie nad czymś ważnym, gdyż nie zareagował zbyt żywo na widok zwierząt, tylko uśmiechnął się lekko i dał znak żebyśmy się zatrzymali i zrobili krótką przerwę. Usiedliśmy na polanie i patrząc na ptaki  wcinaliśmy nasze kanapki popijając  zimnym sokiem z marchwi. Postanowiliśmy się za chwilę rozdzielić. Przeszliśmy jeszcze przez wąwóz i trochę pod górę gdzie odgłosy ptaków stały się niewyraźne a powietrze jakieś cuchnące, jakby zgniłymi jajami, czy innym truchłem i jak się mówiliśmy tak i zrobiliśmy

Zagadnąłem mojego towarzysza aby ustalić jak idziemy, ale ten znowu pochłonięty był swoim światem, wertując swój notes i czyniąc w nim skreślenia oraz komentarze. Postanowiłem mu nie przeszkadzać i sam wyjaśnić dziwne zjawisko, wiec ruszyłem przez las prosto, dziwiąc się zwiększającym smrodem i całkowitą już ciszą, aż zaszedłem do obszaru lasu objętego dziwną gryzącą mgłą. Idąc i zatykając nos, wsłuchiwałem się w ciszę, aż nagle coś trzasnęło mi pod nogami i poleciałem w nicość.

Ocknąłem się gdzieś w jakby tunelu z dziwnej substancji, podtrzymywanego przez szare i tajemnicze podpory. Smród był nie do zniesienia, ale kierowany ciekawością zacząłem pełznąć tunelem przez mgłę z nosem przy ziemi.

Nagle z usłyszałem dziwne odgłosy, jakby zniekształcony śmiech i tupot. Nie przejąłem się tym zbytnio i pełzłem dalej, aż do momentu gdy w ścianach tunelu pojawiły się otwory zarośnięte pajęczynami, coś jakby prymitywne okna. Idąc dalej słyszałem nasilające się odgłosy, a chwilę potem coś dotknęło mnie w rękę. Był to ogromny, czerwony robal który odwrócił się do mnie pokazując białe, szkliste oczy oraz czarne zęby wypełniające wraz z dwoma żółtymi językami paszczę w kształcie okręgu. Za sekundę obraz się rozmył.

Z reszty pamiętam niewiele. Bezwolne pełznięcie w tunelu, powstrzymując wymioty i wypatrując innych stworzeń czy roślin. Dalej coraz bardziej zdjęty grozą zacząłem nasłuchiwać, wychwytując znów śmiech jakby ludzki, ale nie, był bardziej bluźnierczy, znów tupot jakby kopyt oraz inne odgłosy, również zniekształcone, ale przepełnione jakby bólem, goryczą, czy krzykiem przywołującym utraconą wolność.

Po kolejnych chyba minutach, widok się zmienił. Na ścianach tunelu, który jakby się zwiększył, pojawiły się brązowe, poskręcane pnącza z kolcami, a dalej tunel rozdzielił się na trzy odnogi. Najpierw ruszyłem w prawo, gdzie napotkałem drzwi, białe, z klamką z ludzkiej czaszki. Wróciłem i wszedłem w drugi korytarz z kolejnymi drzwiami, tym razem otwartymi na zakazany widok: ogromną halę wypełnioną żółtym światłem oraz zapachem siarki i kokonami zwisającymi ze stropu, na brązowych pnączach roślin. W nich coś się ruszało, coś dużego i bluźnierczego. Uciekłem i wbiegłem w korytarz wiodący prosto do kolejnego, ostatniego rozwidlenia. Znów ruszyłem prosto tunelem, wypełnionym czerwonym światłem i pełnym gorąca. Po kilku minutach, pełzłem już tylko w lnianych gaciach z koszulą w spoconej ręce, pełen ciekawości, zmęczenia i nie ukrywam – strachu!

Po nie wiem już jakim czasie, nieludzko zmęczony, znów usłyszałem dziwne odgłosy oraz bulgotanie i syczenie - tylko czego?

Reszta jest zbyt rozmyta oraz straszna, ale spróbuję opowiedzieć co widziałem, gdy wszedłem do ogromnego pomieszczenia z sześciorgiem drzwi. Znalazłem się gdzieś wysoko, spojrzałem w dół i zobaczyłem jakieś stwory tańczące wokół kotłów z miotającymi się i krzyczącymi w nich innymi istotami. Pod kotłami paliły się ogniska, do których czerwone, skrzydlate istoty dokładały węgiel.

Nagle ktoś mnie dotknął, obróciłem się. Była to zniekształcona twarz z czarnymi oczami, skręconymi rogami i łapami z zakrzywionymi pazurami oraz wielkimi widłami. To Coś wy skrzeczało coś  nieludzkim głosem, a ja uciekałem, widząc wszystko jak zza mgły i cały czas słysząc ten głos.

Od tamtej pory, bardzo często widzę w snach tę dziurę w lesie.

pisarz1111 : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz