Komentarze: 0
Jezioro
Gdzieś w pewnym mieście lub wsi, nie pamiętam dokładnie, chociaż wszyscy zapomnieli to nie zapomniało, czy było w mieście pełnym sportowych aut i tych zwyczajnych, mieście pełnym spalin zaśmiecających powietrze, wśród hałasu i gołębi, czy to wśród krów i świń, zapachu siana i stert łajna. Może to było w górach pełnych skalistych występów i lasów, gdzie kozy i owce pasą się na łąkach, czy może gdzieś w dżungli wśród dzikich kanibalistycznych plemion czczących swoich brutalnych bogów. Albo może na wyschniętej teraz pustyni gdzie kiedyś rosły palmy i inne rośliny egzotyczne oraz hasały unikalne zwierzęta.
Nie wiem gdzie to dokładnie było, ale kiedyś tam, na początku dziejów wystąpiło potężne oblodzenie po którym jeszcze do zeszłego roku można było znaleźć kości i całe szkielety dziwnych form życia i dziwnie ociosane kamienie.
Potem, archeolodzy ustali, że po dwóch latach od oblodzenia, jeszcze przed teraźniejszymi czasami, wystąpiła potworna zima z obfitymi opadami śniegu i lodem który skuł cały teren. Wszystko to przyszło z dalekiej północy, nie wiadomo jak.
Następnie wyrosła tam osada, taki skromny gród, który po kilkunastu latach został spalony i przebudowany na podstawie chorych wizji tajemniczych barbarzyńców. Mieszkańcy się poddali, ale w nocy miasto znikło wraz z mieszkańcami jak i barbarzyńcami, którzy mieli ich wymordować.
Rano pozostał tylko tajemniczy pył, czy osad i trochę kamieni oraz woda dziwna i niebieska. W średniowieczu, w okresie rozkwitu epoki, mieszkańcy kilku miast i wsi przejeżdżający pobliskim traktem unikali tego miejsca w którym woda nagle wyparowała. Uważali to za zły, wręcz diabelski znak, a w czasach obecnych na miejscu grodu i osady średniowiecznej, miała powstać fabryka żywności dla wojska, ale po wycięciu krzaków i przywiezieniu materiałów na miejsce oraz wybuchowym wyrównywaniu terenu, odkryto coś dziwnego. Nikt nie wie dokładnie co, ale prace nad fabryką przerwano.
Władze miasta nie zaniechały jednak prac nad pomysłem wypełnienia i zagospodarowania pustego terenu. Próbowano wybudować basen, który szybko został zamknięty z powodu awarii instalacji i zatrucie chlorem kilkunastu osób, tuż po wielkim otwarciu.
Basen został zamknięty i rozebrany, a po bardzo obfitych opadach (chyba padało przez połowę dni w roku), na tym terenie powstało bagno i władze postanowiły to wykorzystać. Przez dwa, czy trzy tygodnie lali tam wodę oraz zagospodarowano okoliczny teren i wreszcie powstało tam sztuczne jezioro.
Władze postawiły na swoim. Wpuszczono do jezioro coś około 200 ryb, a obok wybudowano sklep z wędkami i sprzętem rybackim. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Po trzech dniach brakło sprzętów i ryby się kończyły oraz zaginęło dwoje ludzi.
Po miesiącu, zarządzono w okolicy jeziora godzinę policyjną od 20-tej i zakaz zbliżania się do jeziora, gdyż w międzyczasie znikło 10 osób. Pomimo zakazu postanowiłem zbadać to miejsce. No co, jestem przecież dziennikarzem pomyślałem sobie i ruszyłem w nocy z torbą w której był profesjonalny dron z wodoodporną obudową oraz kamerą (muszę postarać się go nie zniszczyć, trochę mi jeszcze zostało do spłaty kredytu), ciepłe ciuchy oraz latarka.
Cicho wyszedłem z domu przemykając się po wielkich ulicach miasta obok snopów światła latarek pilnujących żołnierzy i poszczekiwań psów, podpełzłem do bramy, zdążyłem na zmianę warty. Sprawdziłem zegarek odblaskowy - była 23 :30.
Przeszedłem obok stróżówki pełen strachu, potem cicho przekradłem się nad jezioro, tam odpaliłem drona i pokierowałem go w odmęty jeziora. Po godzinie coś trzasnęło, szybko zawróciłem maszynę. Woda się spieniła i zaczęła wylewać z brzegów i zrobiło się bardzo zimno. Uciekłem, czując się zagrożony przez coś nieznanego.
W domu dokładnie obejrzałem drona. Szybka była pęknięta, ale maszyna działała. Wysunąłem delikatnie kartę pamięci i włożyłem ją do laptopa. Na ekranie pokazał się obraz z kamery, brudne i brzydkie odmęty, kilka jakichś żyjątek i trochę planktonu. Powoli dron zaczął się zniżać na dno jeziora, gdy nagle kamera zarejestrowała przed nim jakiś obiekt.
Zbliżał się, po kilku minutach był dobrze widoczny przed kamerą, widok był przerażający. Kamera pokazała dziwnego, wielkiego, zielonego tłustego robaka z białymi oczami i paszczą pełną zębów oraz długim niebieskim językiem, który wystrzelił w drona. Ten począł wypływać i będąc już nad powierzchnią jeziora, zawrócił, ukazując widok za moimi plecami (dro znalazł się nad moją głową).
Teraz zobaczyłem, dlaczego tak się wtedy bałem. Za mną z podziemi wychodziło więcej tych ohydnych stworzeń! Spojrzałem na swoje buty - jeden był brudny od dziwnego szlamu.
No to tyle. Teraz cieszę się, że jezioro chyba zniknęło, nikt nas nie będzie niepokoił.
Uważaj, bo tego dnia oprócz brudnego buta odkryłem coś więcej. Sięgnąłem aby wytrzeć to coś, ale ten szlam wsiąknął w moją skórę, więc musiałem porzucić dwunożną postawę i zacząłem pełzać…