Najnowsze wpisy, strona 8


kwi 08 2018 Bezsensowne wypociny 23
Komentarze: 0

 Ogród

W krainie tysiąca ogrodów gdzie słońce wiecznie świeci niosąc światło i ciepło zwierzętom w tym rzadkim ekosystemie dużym ptakom o barwach opalizujących w jasnym świetle które je ogrzewa ,ćwierkają zadowolone pośród krzaków aromatycznych owoców i drzew bananowych , jabłkowych o dużych owocach , pomarańczowych , gruszkowych i innych.

Przechadzają się dumnie i majestatycznie po ogrodzie wśród jaszczurek siedzących na kamieniach błyszczących od małych kryształów , dużych legwanów śpiących i pięknych , małych żab patrzących łakomie na owady latające wokół kwiatów roztaczających cudowne zapachy lub brzęczących miarowo.

Jednak największą atrakcją są posągi z marmuru w różnych częściach ogrodu , przedstawiające bitwy i armie zastygłe w bezruchu ,wojowników z uniesionymi mieczami lub broniącymi się tarczami , jeźdźców rydwanów wraz z końmi , łuczników gotowych do strzału czy strzały zastygłe w powietrzu lub głowy wiszące w powietrzu , świeżo ścięte z grymasem bólu i agonii , czy nawet zastygłą krew , wielkiego olbrzyma który miał coś roztrzaskać maczugą z otwartą paszczą i wielką maczugą , zastygłego i bezbronnego.

Zwykłych obywateli zastygniętych w podziwie czy strachu lub zwątpieniu , na balkonie jednego z domów o złotym dachu , diamentowych szybach i wnętrzu niczym w pałacu Bogów Olimpijskich , tam stoi pomnik podróżnika patrzący w dal na ogród i słońce.

Ogród od pewnego czasu nie miał gości , zmarniał i osamotniał , nie to co w czasach świetności kiedy to tętnił życiem pośród uczt i pijatyk nawet niektórych kilku miesięcznych aż do owej feralnej nocy , kiedy pijany tłum wybił wszystkie zwierzęta w ogrodzie , potem rzucając się na siebie , mordując słabych i  niedołężnych , kobiety i dzieci , starców.

Teraz tętni tu smutek główny mieszkaniec tego miejsca ale po przejściu piekielnych otchłani pełnych bluźnierstw , kręgów piekła , mrocznego lasu bez światła gdzie żyją koszmary żywiące się smutkiem i bólem maluczkich oraz bestie z poza czasu zjadające dusze, niebiańskie tunele powietrzne czy podziemne zamki ludzi robaków nie mogłem zawrócić , nie teraz , nie mogłem , teraz kiedy stoję przed bramą z onyksu  skrzącą się w słońcu , otworzyłem drzwi kluczem ze złota wysadzanego szmaragdami, i wszedłem zaciągając się niczym uliczny ćpun  zapachem kwiatów w ekstazie zwiedzając ogród bawiąc się z małymi kotkami , potem zmęczony kładąc się pod krzakiem czegoś niecodziennego gdy nagle usłyszałem dziwny szelest , wstałem nieprzytomnie i rozejrzałem się kiedy nagle z zarośli wyskoczył człowiek , spojrzał na mnie , syknął a potem zamachnął się jaszczurzą łapą , ja zerwałem się i zacząłem uciekać przed siebie , biegłem szaleńczo gdy nagle dobiłem do jednego z posągów ,który upadł i rozpadł się , spojrzałem na jego resztki , kopnąłem je i odskoczyłem przestraszony , pod warstwą marmuru była ludzka kość , to było prawdziwe , nie było dziełem bogów czy architektów ale samej otchłani.

To coś wypadło z chaszczy , zrobiłem unik kierując się do jednego z domów  , nie miałem czasu na podziwianie wnętrza , wbiegłem na balkon i zamknąłem drzwi ale one i tak runęły zamieniając się w kamienne szczątki pod wpływem chłodnego oddechu istoty.

To tyle, mój dziennik leży na ziemi, koniec historii.

Teraz widzisz dom z balkonem i posągiem odkrywcy w promieniach zachodzącego słońca zapowiadającego koniec trzytysięcznego dnia.

pisarz1111 : :
kwi 08 2018 Bezsensowne wypociny 24
Komentarze: 0

 Paraliż

Znacie takie przypadki kiedy nic nie możecie zrobić tylko patrzeć , ja też takie znam , np. kiedy puszczamy petardy  , nie możesz zmienić jej toru lotu możesz tylko patrzeć jak leci , lub w kinie kiedy umiera twój ulubiony bohater , ty możesz tylko patrzeć to było zaplanowane , przypadków jest wiele ale najgorszy przytrafił się mi tak jak wtedy kiedy szedłem chodnikiem obok banku , z kilkudziesięciu gapiów nikt nie ucierpiał tylko jak , jakim cudem zestrzelili tego gołębia nie wiem , ale nawet nie wiecie jak ciężko doprać kupę gołębia ze skórzanego płaszcza za dwie stówy wliczając w to jeszcze jego flaki i krew , lub inny przypadek kiedy poszedłem na spotkanie o pracę do korporacji produkującej karmę dla zwierząt , do tej pory nie rozumiem skąd u licha w kieszeni tylnej moich spodni znalazła się kiełbasa , do tej pory mam odciski szczęk .

Ale to co przytrafiło mi się ostatnio było ostatnie ,zostałem sparaliżowany w chyba najbardziej poniżający sposób nie od porażenia prądem kiedy flaki chcą z ciebie wyskoczyć , nie od bezruchu nie przydarzało mi się to jestem dziennikarzem , nie przez zamrożenia choć chciałbym się poczuć jak bohaterzy kosmicznych podróży w stanie nieświadomości budząc się na dalekiej planecie czy w innym wymiarze lub w innym roku czy wieku.

Można też skamienieć przez traumę z dzieciństwa lub z niedawnego czasu , lub przez ból który nieźle potrafi unieruchomić szczególnie po amputacji ten daje w kość najbardziej , chcesz gdzieś iść ale nie możesz , możesz zostać unieruchomiony światłem jeśli np. patrzysz długo pod słońce lub inne źródło światła a potem widzisz jakieś światełka i białe myszki , możesz stracić czucie także przez różne rodzaje jadu , co zdarza się rzadko ale się zdarza.

Mi trafił się najgorszy możliwy rodzaj , po poważnym wypadku , nawet nie wiem czy będę chodził , nie no nie było tak źle , przynajmniej tak myślę jeszcze przez te parę chwil, kiedy jeszcze myślę i żyję , gdyby nie tamta noc i moja chęć eksploracji jeszcze byłbym żył choć nie wiem jak długo.

Ale nie był to poważny wypadek nie rozwaliłem się na drzewie , nie będę jeździł na łóżku ani oglądał telewizji na suficie, nie przytrafiła mi się  najgorsza możliwa rzecz czy rodzaj w jaki zostałem sparaliżowany chodziarz ćwiczyłem , próbowałem ,ale nic to nie dało , nic one nie dały te godziny spędzone w kinie czy przed telewizorem oglądając horror w całkowitej ciemności , na nic tego dnia kiedy wychodziłem po sześciogodzinnym maratonie horrorów o godzinie szóstej , już miałem wsiąść do mojego samochodu , ale nie zdążyłem , ktoś wyskoczył z pobliskiego kosza na śmieci , zapamiętałem tylko wykrzywioną pełną bólu twarz ,która chyba była maską , oby była maską.

Upadłem na chodnik , próbowałem się ruszyć , nie mogłem , ręce ani nogi nic nawet nic nie  mogłem mówić tyko charczeć niczym dławiący się pies , ale wszystko widziałem , słyszałem oraz czułem , nic nie mogłem z tym zrobić ,po chyba dziesięciu minutach przyjechała karetka ,tam właśnie to odkryłem , najpierw pełen lęku i strachu.

Lekarze niczym piórko włożyli mnie do karetki , gdzie zamknęły mi się oczy myślałem że umarłem lub będę ślepy , ale zamiast tego zacząłem widzieć wszystko z góry , nawet ten worek leżący na łóżku i badany przez lekarzy , spojrzałem na „drugiego” siebie.

Wyglądałem tak samo jak ten co teraz tam leżał tylko byłem niemal przeźroczysty niczym duch , nagle zaczął wiać wiatr lub to zrobiłem ja , uniosłem się do góry niepostrzeżenie wylatując przez dach karetki , widząc miasto , bloki , galerię wszystko niczym ptak , nie trwało to długo ponieważ po chwili cofnąłem się niczym wciągany przez odkurzacz jak kurz czy bród , znów byłem w tym worku słysząc jak lekarze mówili  „stan stabilny” „,wrócił „ choć nie chciałem wracać , chciałem się unosić.

To nie koniec tej historii , będąc w szpitalu na stole operacyjnym którego wolałem nie widzieć , znów uleciałem widząc jak lekarze rozcięli mi krtań oraz brzuch , zakładając że znów będę mówił ale gdy już uleciałem miałem już obrany cel , udałem się do mojego domu , który był kiedyś mój ale od pewnego wypadku nie był mój nie miałem tam wstępu , niedoczekanie , po przelocie całej trasy ze szkoły do domu , poczytaniu komiksów w szkolnej bibliotece niezauważony przez nikogo , wleciałem do domu , latając po pokojach , pomiędzy ścianami czy nawet wlatując do telewizora wszystko pośród syczenia mojego kota który wyczuł obecność czegoś obcego.

Nagle znów ten odkurzacz , byłem teraz na Sali szpitalnej leżałem na łóżku wpatrując się w sufit , trwało to do wieczora , układałem sobie plan podróży.

Kiedy nadeszła noc odleciałem w górę chcąc później zlecieć w dół niczym skoczek z trampoliny do basenu , nagle usłyszałem dziwny dźwięk , zaczął narastać , nagle obejrzałem się w prawo mogłem się ruszać i obracać mając tą powłokę , obróciłem się , w idealnym momencie , lecący samolot wbił się centralnie we mnie , pewnie piloci niczego nie poczuli , w przeciwieństwie do mnie , znów odkurzacz , tym razem będąc na dole w tym worku , poczułem nagłe ukłucie , i już wiedziałem że nie dotrwam jutrzejszego dnia , wiedząc że skręciłem sobie kark……

         

pisarz1111 : :
kwi 08 2018 Bezsensowne wypociny 22
Komentarze: 0

 Lodowy wir

Na dalekiej północy gdzie lodowe góry obijają się o ląd lub dryfują koło niego wśród śniegu i smagania potężnego bicza polarnego wiatru , próbują się oprzeć tej sile niestety nie wszystkie , dużo targanych wiatrem znika w prądach morskich , kiedyś podczas wizyty na stacji badawczej podczas drugiego z trzech tygodni zmagań z mrozem , brakiem wody i kończącymi sią zapasami prowiantu oraz natrętnymi pingwinami i śniegiem.

Jednak najgorsze miało dopiero nadejść kiedy to profesor Stone odskoczył jak oparzony od aparatury badawczej krzycząc opętańczo ,po ocuceniu wodą która zamarzła w powietrzu trafiając w głowę profesora jako bryła lśniącego lodu.

Profesor podniósł się , biegając z krzykiem po laboratorium dopiero but jednego z naukowców pomógł a zaraz po nim kolejna porcja wody ( efekt rzutu butem górskim)

Okazało się że w naszą stronę idzie ogromna burza , podobno to było jakieś tam przesilenie czy anomalia w którym wszystko może się zdarzyć np.: pingwiny uczące się latać , ufo latające nad lodową pokrywą i inne zjawiska.

Po których było jeszcze gorzej , kiedy profesor miał kolejny atak szału a potem szaleńczego śmiechu , podczas którego odsunęliśmy się od niego na kilka metrów, następnie profesor Stone pobiegł do specjalnego pokoju   gdzie przechowujemy gródki złóż oraz rzadkie minerały , skóry pingwinów oraz broń palną w tym miotacze harpunów , broń usypiającą oraz ręczną: z zębów i żeber niedźwiedzi polarnych atakujących bazę , przynęty z metalowych prętów połączonych z lnianym sznurem i kawałami marynowanego mięsa , przechowujemy tam też kombinezony na wyprawy oraz mieści się tam nasza podręczna biblioteka gdzie przechowujemy za szkłem książki : geologiczne , archeologiczne , biologiczne ,militarystyczne oraz o sposobach radzenie sobie w kryzysowych sytuacjach.

Po jakimś czasie profesor słyszalny z korytarza przybiegł niczym człowiek z rozwolniłem lub człowiek na wyprzedaży , niosąc jakiś zakurzony tom , otworzył go na jednej ze stron nadal śmiejąc się histerycznie jakby miał zemdleć lub wybiec goły na zimno polarne , nagle krzyknął euforycznie pokazując gestem abyśmy podeszli , strona była pożółkła , lekko poplamiona i przeżarta przez mole, z tego co udało się odczytać jednemu z członków ekspedycji rozdział traktował o kilku letnich tak zwanych Lodarstach czyli nagłych wahaniach pogodowych spowodowanym jednym z kilku wariantów według książki przez globalne ocieplenie co oznacza że ma być jeszcze gorzej co może być możliwe a burze będą silniejsze oraz dłuższe niż kilka dni jak było do tej pory , jeśli wierzyć w drugi wariant mamy do czynienia z silnymi wiatrami lub prądami morskimi.

Trzecia mówi o tym że to przez coś więcej przez coś co mieszka w tych rejonach ale nikt o tym nie mówi , jedynie parę głosów, po przeczytaniu tego tekstu ze zdziwieniem stwierdziliśmy że profesor Stone zniknął zostawiając tylko otwarte drzwi przez które dochodziły dźwięki wiatru i pingwinów, szybko porwaliśmy skafandry , kilofy do torowania drogi ,latarki podręczne , kapsułki żywieniowe oraz krótkofalówki i ruszyliśmy pod polarny wiatr.

Po kilku godzinach przez głośnik odezwał się profesor Frank z informacją że anteny i drony nie odbierają żadnych sygnału czy znaku życia przekazał także że sytuacja uległa drastycznej zmianie i mamy natychmiast zawracać do bazy za nim będzie za późno,  naradziliśmy się gestykulując nie chcąc marnować baterii w radiach , następnie po kolejnych godzinach marszu natrafiliśmy na bardzo duże zgrupowanie pingwinów coś podejrzanie duże , zbliżyliśmy się do nich na co one a właściwie bardzo duży pingwin z długim ostrym dziobem wyszedł ze „zgromadzenia” , stanął przed nim patrząc na nas wściekle , chcąc abyśmy odeszli , najlepiej jak najszybciej , nie mając takiego zamiaru staliśmy w miejscu co spowodowało wyraźne niezadowolenie i nerwowe tupanie stóp pingwina , na które przyszło kilka innych ustawiając się około niego , podczas gdy ja zastanawiałem się nad innym rozwiązaniem mój towarzysz nie powstrzymał emocji odpinając ostry i zakrzywiony kilof od żelaznego paska ,na moją reakcję nie było miejsca , stałem w miejscu patrząc na to , ale Buck wiedział jak zminimalizować straty , zabijał tylko pingwiny które go zaatakowały zabijając tylko pięć sztuk.

Następnie podeszliśmy bliżej do miejsca niedawnego zgromadzenia gdzie stały pingwiny , odkrywając poszarpane kawałki ciała , na początku myśląc że jest to truchło ryby bądź focza padlina  chcieliśmy iść dalej ale coś kazało mi się odwrócić co pokazało nam zniszczoną krótkofalówkę obok czegoś co było kiedyś ręką, pomału ruszyliśmy dalej za śladami krwi ciągnącymi się po śniegu i lodzie znajdując na końcu długą  jaskinię  w którą weszliśmy nie ukrywając strachu.

Na jej końcu ujrzeliśmy coś co przekracza wszystkie wyobrażenia : ogromny śnieżny pałac z prowizorycznymi wieżami i murami , weszliśmy do niego znajdując resztki kości i kombinezonu badawczego oraz prowizoryczne skórzane łóżko i mnóstwo niezniszczonego sprzętu badawczego z pewnością należących do innych zaginionych odkrywców ze stacji.

Wyszliśmy z groty- pałacu napotykając na zewnątrz dziwną istotę dużą dwunożną fokę z niedźwiedzimi łapami węsząc opętańczo , nagle zwracając głowę w naszą stronę , patrząc jasnoniebieskimi szklistymi oczami a potem atakując wściekle rycząc oraz wymachując pazurzastymi łapami ze śliną kapiącą z pyska niczym wodospadu.

Wzięliśmy nogi za pas biegnąc przed siebie w niezmierną czeluść lodu i zimna , nagle poczuliśmy zawroty głowy podczas których krążyliśmy bez sensu rozdzielając się, spostrzegłem to dopiero w bazie błądząc po bezdrożach wśród omamów rozpaczliwie próbując nawiązać kontakt z bazą.

Bezskutecznie w końcu padłem wyczerpany i bezradny na ziemię skutą wiecznym lodem, w bazie powiedziano mi że nie było mnie dwa dni, że obszar w którym się znajdowałem według badań jest odpowiedzialny za powstawanie burz.

Zataiłem jednak informacje o bestii którą cały czas słyszałem i widziałem , o bestii która nawiedza Lodowy Wir , lodowy Trójkąt Bermudzki      

pisarz1111 : :
kwi 08 2018 Bezsensowne wypociny 21
Komentarze: 0

 Lodowisko

Kolejny zimowy dzień z siarczystym mrozem oraz dużą ilością śniegu , dzień  po pracy kiedy już chcesz iść do domu sobie odpocząć przed telewizorkiem oglądając jakieś bzdury , serfując po Internecie  i mieć wszystko gdzieś , ruszać się tylko do kibelka i lodówki   ale nie musisz iść na nowo otwarte lodowisko ze spadzistym dachem , kilkoma umyślnie krzywymi oknami oraz dużym parkingiem na którym sprzedają ciepłą czekoladę , hot dogi oraz torebeczki z ciepłą substancją które należy włożyć do kieszeni. Lodowisko pojawiło się tu trzy dni temu nie wiadomo skąd  , mało osób widziało żeby coś tu budowali , mierzyli lub parkowali samochodami budowlanymi  ,ok to poszedłem miało być tylko na chwilę  po kilku godzinnej pracy za biurkiem w firmie oszczędzającej na wszystkim : papierze( ściernym) , jedzeniu ( z fast foodów) sprzęcie elektronicznym ( komputery z xp) , oświetleniu (świeczki lub diody) i po siedmiu godzinach   jeszcze chciało mi się jeździć jakieś dwie godziny pośród wesołej muzyki disco polo , śmiechów i krzyków , dźwięków siorbania i mlaskania w mini barku oraz szurania łyżew a czasami też podpórek treningowych dla początkujących i średnio zaawansowanych , wszystko pośród różowego pyłu który pachniał słodko i był wszechobecny ,po dwóch godzinach wytoczyłem się z lodowiska , padając jak kamień na łóżko nie wiele pamiętając z dzisiejszego dnia.

Za to słyszałem lub wydawało jakieś stłumione głosy dzieci i dorosłych – pierwsza myśl – dźwięki z lodowiska , następnie zacząłem widzieć jakieś mgliste cienie ,które stopniowo się kształtowały w ludzkie rysy – utwierdziło mnie to jeszcze bardziej w przekonaniu że to dźwięki z dzisiejszego dnia.

O  dziwo poszedłem tam też jutro co później dało mi do myślenia , i to już na początku kiedy to spotkałem się z dziwnym osobnikiem pilnującym wejścia o chudej posturze dziwnym wykręconym wyrazie twarzy oraz małym nosie , przyglądał mi się przez dłuższą chwilę ale wpuścił do środka , gdzie przy zakładaniu łyżew usłyszałem dziwnie bębnienie a potem po kilku minutach jazdy uderzył mnie jakiś koleś , który był dosyć tęgi a mimo to gdy podniosłem się z lodu ocierając krew z nosa , pełen wściekłości jego nie było , a nie oszukujmy się typ w jego rozmiarze nie jest chyba za szybki.

No nic zacząłem jeździć dalej , nagle przez głosiki została ogłoszona zmiana kierunku jazdy w lewo , gdzie ja znalazłem się prawie na środku lodowiska , z dwóch powodów .

Było dużo ludzi oraz trzeba było jeździć w odstępach aby nie wywołać wypadku , będąc na środku znów usłyszałem to stukanie czy też  dudnienie nie wiedziałem skąd dochodzi a ponieważ się zamyśliłem nie usłyszałem o ponownej zmianie kierunku przez co uderzyłem w kogoś i upadłem , zdając sobie sprawę że to dudnienie pochodzi z pod lodu w co nie mogłem uwierzyć tłumaczą sobie że to dźwięki łyżew.

Przy wyjściu zatrzymał mnie ochroniarz i odprowadził na bok , mówiąc że rozpoznał mnie i chce ze mną pogadać , na co się zgodziłem , musiał słyszeć gdzieś moją muzykę którą amatorsko tworzę , usiedliśmy w barku , gdzie nagle mój towarzysz zniknął , ale po chwili zlokalizowałem go jak rozmawiał z barmanem , potem przyszedł niosąc dwa kufle ,w jednym była cola a w drugim jakieś różowe wyziewy z pianą.

Postawił kufle dając mi ten z tym czymś różowym tłumacząc że jest to specjalność zakładu , spróbowałem – było genialne , poprosiłem o dokładkę po jakiś kilku minutach , potem o kolejną i jeszcze jedną aż w końcu musiałem pójść do ubikacji.

Wracając zauważyłem jak jeden z ochroniarzy podkręca dawkę pyłu , którego i tak było już dużo , następnie usiadłem przy stoliku i zaciągnąłem się kolejną porcją i zapadła ciemność.

Obudziłem się gdzieś w przeźroczystym pudełku lub celi , próbowałem się odwrócić nie mogłem , nagle zobaczyłem jak coś nade mną przejeżdża , potem kolejny obiekt i już po kliku minutach zagadka stukania się wyjaśniła gdy kilkanaście szkieletowych palców osób zaczęło bębnić w szklaną taflę.

Zagadka została wyjaśniona .

Ale jeszcze ostrzeżenie : Nigdy nie pijcie różowego drinku       

pisarz1111 : :
kwi 08 2018 Bezsensowne wypociny 20
Komentarze: 0

 Lodowiec

To miała  być tylko rutynowa ekspedycja  związana z zachowaniem pingwinów oraz pobraniem kilku próbek w celu ich zbadania a przerodziła się w coś gorszego , dwóch ludzi zaginionych , trzech nie żyje a kilku straciło rozum , nie dziwię im się , mało kto zachował by zdrowe zmysły lub przynajmniej pozory normalności , tego dnia kiedy ekspedycja 150 osób z uniwersytetu Geologii wśród nich ja Archeolog Thomas Crawler , Biolog Martin Homunc ,Geolog Rudolf Strsfbureger oraz Ashley Samtink Chemik.

Dnia dwudziestego trzeciego po zajęciach zostaliśmy pilnie wezwani do dyrektora placówki , było to dobrze dwie czy trzy godziny po naszej pracy więc szliśmy powoli i ospale , niektórzy byli wyraźnie naburmuszeni , szczególnie że każdy z nas dzisiejszego środowego dnia miał po 7 godzin a niektórzy po jednej lub dwóch dodatkowych : ja trzy godziny zajęć terenowych w pełnym słońcu po których musiałam wrócić do budynku na czterogodzinne zajęcia z uczniami z tematów które ledwie ogarniali , teraz tylko marzyłem o  jakimś ciekawym horrorze bądź kryminale oraz cieplej herbacie lub ciekawym filmie , lubiłem być sam po całym dniu pracy , rzadko w weekendy spotykałem się ze znajomymi za bardzo przypominali mi pracę u innych nie było lepiej.

Martin podobno cały dzień był w prosektorium z wycieczką uczniów , która skoczyła się wizytą na ostrym dyżurze i ratowaniu dwóch uczniów , jedna uczennica zemdlała podczas oglądania ludzkich narządów a drugi typowy myślący inaczej zaczął udawać manekina , udało mu się prowadzący zajęcia rozciął mu brzuch w celi przeprowadzeniu sekcji , teraz wrócił ze Szpitalu na Peryferiach , Rudolf miał comiesięczne odwierty w kamieniołomie , każdy wiedział co robi z człowiekiem sześć godzin na słońcu o dwóch butelkach wody i paczce lodów na patyku ,Ashley też była na skraju ponieważ trafiła jej się „wybitna” chemicznie klasa ,co skutkowało ewakuacją kilkuset uczniów od żrącego dymu , teraz szliśmy jak na skazanie do gabinetu dyrektora zwanego Olimpem pod względem gadżetów i wygody , teraz każdy wyobrażał sobie mniej więcej to samo , szefa dyrektora siedzącego na biurku z dziewczyną która przychodzi na praktyki ….. a nie to tylko w piątki , teraz wyobrażaliśmy sobie wielkiego kata o posępnej twarzy trzymającego cztery wypowiedzenia i śmiejącego się pod nosem.

Pod drzwiami zastukałem cicho , po usłyszeniu proszę weszliśmy z ulgą wiedząc że żaden kwiatek czy but nie poleci , dyrektor stał na środku gabinetu wraz z kilkoma typami o długich brodach i zakręconych wąsach.

Jeden z nich wyjaśnił że są z Międzynarodowego Instytutu do Spraw Wszystkiego , wyjaśnili że zostaliśmy wybrani do prostej ekspedycji zbadania kilku próbek oraz zbadania zachowania pingwinów , jeden z nich nalegał abyśmy dokonali odwiertów z miejsca z którego nigdy nikt nie marzył a co dopiero próbował czyli Lodowca Nazca , popatrzyłem na innych , chyba nie do końca wierzyli w nasze szczęście , przecież gdyby to się udało można by było porzucić tą pracę w tej dziurze , zgodziliśmy się , a na widok sprzętu przedzielonego do naszej misji opadły nam szczęki , były to: profesjonalne młoto wiertarki z możliwością zamontowania systemów samobieżnych , profesjonalny tytanowy sprzęt do wspinaczki oraz najnowszy cud techniki promień Predatora czyli urządzenie wysyłające fale podobne do tych które wysyłał kosmita , ale maszyna ma wmontowany skaner badający wszystko bardzo dokładnie wraz z określaniem wieku oraz możliwym przeznaczeniem obiektu , na początku podczas gdy płonęła w nas ekscytacja nie myśleliśmy po co nam ten sprzęt

Następnego o godzinie 6:30 zebraliśmy się a lotnisku gdzie czekał na nas czarny samolot niczym z filmu o szpiegach , po wejściu do wnętrza znów opadły nam szczęki więc podczas długiej podróży nie nudziliśmy się , po przylocie i rozbiciu namiotów wzmocnionych śniegiem zabraliśmy się do badań , ja i Rudolf do badań nad pingwinami a Ashley i Martin poszli wiercić wraz z innymi osobami z ekipy , przy nas zostało kilku ( to gra w karty) , wrócili po półtorej godziny szybko parkując skutery i coś gestykulując i krzycząc ,nasz lekarz stwierdził obłąkanie ,bez namysłu porwaliśmy ich skutery i ruszyliśmy pod lodowiec gdzie u jego podnóża leżało kilkanaście ciał , a dużo ludzi siedziało , pełzało lub gadało bez składnie , sprawdziliśmy dziennik cyfrowy i zaczęliśmy powtarzać kroki według niego , po chwili zrozumieliśmy nazwę lodowca.

Maszyna strzeliła pomarańczowo zielono żółtym światłem w ścianę lodu pokazując w na nim oraz w jego wnętrzu wyryte z niezwykłą precyzją oraz dokładnością odwzorowania obiekty , zwierzęta i inne , spojrzałem na licznik datowania , rysunki pochodziły z początków istnienia Ziemi , a niektóre z nich przedstawiały jej koniec oraz dziwne istoty pół konie pól ludzi z czterema łapami walczącymi z istotami o wielu mackach na gruzach ludzkości w dalekiej przyszłości.

      

 

 

pisarz1111 : :