Najnowsze wpisy, strona 7


kwi 08 2018 Bezsensowne wypociny 30
Komentarze: 0

 Schronisko

W górach osłoniętych rąbkiem ziemskiej zasłony lub kurtyny tajemnicy znajduje się pewien szlak z bardzo ciekawą historią oraz trasą , choć na końcu jako nagroda , czeka tylko puchar ,tak mały puchar z zieloną cieczą nie mogą powiedzieć że było to smaczne , w ogóle ciężko mi jest mówić , teraz tylko czuję co muszę robić , robię to , codziennie jak tylko ktoś przyjdzie.

Wystarczy że najpierw wejdziesz pod średnią górę , gdzie będziesz miał trzy drogi : do wsi , na pola jeżyn oraz do lasu.

We wsi jest dosyć spokojnie , nawet za spokojnie , oraz tamtejsze psy są dosyć agresywne , pola z jeżynami , idealne miejsce na relaks , nic tylko położyć się  i poczekać aż tamtejsze mrówki zwęszą twój zapach , możesz też pozbierać jeżyny , tylko jest pewien problem „Teren Prywatny” choć rzadko kto tam przyjeżdża ale się to zdarza.

Idą w kierunku lasu przejdziesz przez tunel stworzony z drzew wygiętych i tworzących dach , gdzieś w połowie tego tunelu chyba po lewej stronie znajduje się zniszczona chata , chyba zaczęto nad nią wstępne prace , po postawieniu kamiennych fundamentów , potem dachu ale je przerwano , niektórzy jednak mówią inaczej dom został ukończony , mieszkańcy powybijani a spalony lub wysadzony , pewnej nocy kiedy podjechało tam czarne auto ciągnące za sobą niebieską smugę.

Dalej znów jest rozdroże w dół lub w górę , pierwsza opcja prowadzi do tajemniczego lasu z tego co wiedziałem mało lub wcale odkrytego ale z grzybami , dużą ich ilością ,większość niezbadanych jak głoszą plotki pilnowanych przez Istotę , jakiś bezimienny byt lub cielesny , niewiele wróciło z tego lasu , gdzie panują zasady surowo przestrzegane , ale jeśli ktoś wróci to albo szalony , albo z pamięcią z ostatniego tygodnia czystą jak papier.

Mijając tą szarą strefę jedyna droga prowadzi wzdłuż zaschniętego i popękanego strumienia który przedzielił drogę na dwie połowy długą i postrzępioną linią z pod której czuć dziwny zapach , dalej wchodzisz w las ,też podobno zamieszkany , i to przez kilka istot :Wielkiego czyli jakby żywe drzewo choć nie jest to ani ent ani spaczony ent , mimo że jego oczy są zielone i jakby wymarłe , nieobecne a głowa na której widnieje poroże jelenia oraz dwie duże powyginane gałęzie , głowie z wielką szczęką z zębami z kory , głowy wydrążonego pnia , bez szyi , od razu przechodzi w dość chudy brzuch święcący na pomarańczowo.

Szpony istoty długie i zakrzywione wyrastają z grubych pni zarówno rąk jak i nóg , podobno istota ta to myśliwy który strzelał do wszystkich ludzi którzy weszli do „jego lasu” , po tygodniu znaleziono kość jego ręki , potem dało się wyczuć zmianę , w lesie nie było śmieci , trasy dotąd nie do przejścia były odgruzowane a drzewa które lada dzień miały upaść , rosły teraz jak dawniej ścigają się w liczbie słoi.

W lesie mieszka też dziewczyna , zabita i powieszona na drzewie , teraz chodząca w zielonych szatach o nieobecnych oczach i jakby widmowej postaci raz za czas pokazującej się ludziom , chodzącą po lesie z widmowymi zwierzętami zwykle ostatnio zmarłymi choć znów można w tym temacie usłyszeć plotki że to ludzie zamienieni w zwierzęta.

Podczas tych rozmyślań zbliżyliśmy się do czarnego szlaku i ścieżki prowadzącej pod górę i pokazującą piękne widoki niczym z innego wymiaru , idziesz tak około godzinę  aż dochodzisz do pięknego drewnianego schroniska z budką z napojami i deserami na zewnątrz pośród ławek i stołów z miejscowego tartaku i plastikowymi krzesłami i stołami wewnątrz koło małej kuchni z zapiekankami , grochówką , rosołem , pomidorową , kurczakiem innymi smakołykami , małym kioskiem gdzie można kupić pocztówki , energetyki na drogę powrotną , monety z różnymi podobiznami ponad dwanaście wzorów , no trzynaście tylko ten nigdy nie jest sprzedawany.

No teraz jaka jest prawda , chyba mi nie uwierzyłeś ?

Tamto to fikcja , strzeżona iluzja czy projekcja stworzona przez nich i może i mają to  wszystko to mają też coś jeszcze : tajemniczą muzykę puszczaną z głosików podczas gdy jest lato a wewnątrz nie ma miejsca , specjalnie odgrodzoną część , podobno ma powstać tam spiżarnia , ta jasne wszystkim mogą wcisnąć coś takiego , chodziarz i tak już wciskają tak jakiś żółty proszek ale to tylko niektórym , Ci którzy coś wiedzą lub podejrzewają dostają  środki usypiające i wędrują na górą do pomieszczeń z napisem „gospodarcze” jasne , tam wstrzykną ci zieloną ciecz i wypuszczą na nieogrodzony terem gdzie nigdy nic nie wybudują , muszę nas gdzieś trzymać a właściwie nie nas tylko małe zgarbione istoty o czterech rękach i dwóch łapach , wielkich kłach i krótkich ogonach oraz sześciu oczach , małych i żółtych , czekamy tutaj aż kilku z nas znajdzie nabywcę , wsiądzie do samolotu i wysiądzie na polu bitwy z chęcią mordu nie w oczach ale w genach , potem ci którzy powrócą czerwoni od krwi przeżyją , ci którzy się ociągali lub bali , zaraz po powrocie dostają…… kulkę w łeb , nigdy drugiej szansy , muszę byś posłuszni.

  

 

pisarz1111 : :
kwi 08 2018 Bezsensowne wypociny 29
Komentarze: 0

 Schronienie

Gdzieś na dalekich wyspach znajduje się moje obozowisko , tak jak zawsze miało to być rutynowe szkolenie i utrwalenie poprzednich umiejętności w końcu jestem przewodnikiem wycieczek egzotycznych dwu albo jedno tygodniowych w dowolnym miejscu oczywiście z rezerwacją ponieważ najpierw mnie zawożą na tą wyspę , muszę przebadać teren oraz uwzględnić ewentualne zagrożenia no ale czasami tak około raz na dwa , trzy miesiące jestem zrzucany w losowe miejsce , gdzie siedzę tydzień i muszę wykombinować jak przeżyć oraz wcielić nowe umiejętności które muszę sam nabyć a każda wyspa czy miejsce jest tak przystosowana aby była sposobność do nauki i wykorzystania nowej umiejętności , tak i co najlepsze z tego z co pisze w umowie o pracę „Że jeśli pracownik egzaminowany podczas szkolenia w ciągu wyznaczonego czasu nie odkryje wszystkich sposobów i nie w cieli ich w życie zostaje na wyspie/ miejscu do czasu ich wymyślenia”

Tak to właśnie było od kilku lat miałem stałe wycieczki na których łącznie poznałem już ponad sto umiejętności od rozpalenia ogniska , po budowanie schronienia , fortyfikacji czy tworzenia przynęt już chyba od pięciu lat jestem w tej branży i jeszcze nie mam dość.

To szkolenie miało być najzwyczajniejsze , zrzut , budowa domku potem znalezienie czegoś do żarcia i tyle , rano znów coś zjeść napić się wody deszczowej , zrobić broń lub ulepszyć fort i potem znów spać.

Normalne trzy dni po których zazwyczaj wiedziałem co mam zrobić , jakich umiejętności użyć czy to wytwarzanie lin , tworzenie prostych broni miotanych ,filtrów ,systemów nawadniających ,zależy od miejsca , ale zawsze trzymałem się rozkładu i nigdy nie musiałem zostawać dłużej niż tydzień , nawet jak byłem na wyspie gdzie znajdował się czynny wulkan , czy w wodzie koło brzegu pływały piranie lub trujące glony , czy było to gdzieś gdzie większość powierzchni pokrywa żwir lub piasek , zawsze sobie dawałem radę aż do teraz.

Tego dnia jak zawsze o godzinie 6: 00 miałem się stawić na lotniku , najpierw była kontrola jak zawsze sprawdzali czy nie mam nic więcej oprócz podstawowego ekwipunku czyli zazwyczaj trzech butelek wody , reklamówki bądź średniego pudełka  z kanapkami najwyżej trzy sztuki , oraz plastikowy kubeczek ale i to bardzo rzadko , po prostu szefostwo twierdziło że jestem zbyt zaawansowany , choć czasami dostaję kartkę , dzień przed wyjazdem z dodatkowymi rzeczami które mogę wziąć ponieważ wymaga tego sytuacja czy otoczenie w którym będę musiał przeżyć , tym razem mogłem wziąć tylko podstawowy ekwipunek nawet bez scyzoryka czy taśmy klejącej pewnie dlatego że z tego co wiem ten test będzie odbywał się gdzieś w amazońskiej dżungli po kilku godzinach lotu w małym samolocie tylko w obecności pilota i muzyki z małego radia , nie było tam żadnych książek , a szkoda.

Po wylądowaniu zacząłem szukać schronienia lub materiałów na nie , ale po bliższym rozeznaniu stwierdziłem że gałęzie które leżą na podłożu są albo przegniłe , zamieszkane przez jakieś owady ogólnie tych dobrych czyli długich i nie za suchych ani mokrych czy też za miękkich tylko na pograniczu te są idealne , gdy zbliżał się zmierzch stwierdziłem że mogą zamieszkać na drzewie , choć wiem że mogę być łatwym celem dla tutejszych plemion , ale chyba nie ,więc bez namysłu wziąłem kilka dobrych gałęzi oraz cienkich pnączy i wspiąłem się na drzewo , następnie przywiązując zebrane gałęzie do boków prostej upatrzonej gałęzi drzewa tworząc w ten sposób platformę z obu stron z dużym przedziałkiem z tej dużej gałęzi aby służyło mi to za łóżko ,zsunąłem się na ziemię po więcej pnączy sklecając z nich prowizoryczną poduszkę , może lekko twardawą ale nie ona była największym problemem tylko to czy prowizoryczna platforma wytrzyma , oraz czy te pomruki które słyszałem w nocy naprawdę były tylko drapieżne koty dżungli lub też owady.

Następnego dnia ruszyłem na zwiad , normalny zwiad znajdując nagle dziwny patyk wbity w ziemię , podszedłem do niego on okazała się wystruganym palem , gnany ciekawością zbliżyłem się do niego , ale nic na nim nie było , ale za to zauważyłem kolejny kilka metrów dalej , i tak przez kilka razy aż nagle doszedłem do dziwnych drewnianych struktur jakby prymitywnych chat ale bardzo zniszczonych z wyraźnymi oznakami czegoś co w dżungli jest obce ponieważ zostały z nich tylko smętne ruiny , widać też było coś co kiedyś było paleniskiem , chyba nawet z metalową miską na jedzenie , idąc dalej po zgliszczach natknąłem się na jedną strukturę w miarę całą , wszedłem do niej , do tych ruin znajdując jedynie ogryzione ludzkie kości oraz podgniłą skrzynię , otwarłem ją i znalazłem długi liść z jakimś tekstem , myślałem że go nie odczytam ale on mnie przyciągał jakby dając gwarancję że to zrobię i naprawdę mi się udało , ale na ucieczkę było za późno.

Rozległ się ogłuszający ryk i nagle w całej dżungli stało się ciemno i zimno jakby coś zassało ciepło , potem przed chatą pojawił się czarny dwunożny kształt o migających kolorowych oczach i krótkich łapach z cienkimi pazurami , patrzył się na mnie , czekał i wiedział że kiedyś będę musiał wyjść ze SCHRONIENIA

    

pisarz1111 : :
kwi 08 2018 Bezsensowne wypociny 27
Komentarze: 0

 Scenariusz

Jak powstaje film ? Ciekawe pytanie prawda? No właśnie, przyznaj, że zawsze zastanawiałeś się jak to możliwe, że film który właśnie obejrzałeś jest taki, a nie inny, jak on/ona przeżyła tę scenę kiedy uciekała przed  mordercą, przecież krwawiła, prawie umarła. Jak?

No właśnie, przyjrzyjmy się bliżej tej sprawie.

Zacznijmy od tego jaki tam musi być tłok ludzi, aktorów, scenarzystów, montażystów, ludzi od cateringu i  rekwizytów, kamerzystów, nierzadko kaskaderów do skoków przez ogniste obręcze, walki z potworami w kosmosie z pomocą ludzi od iluzji i efektów specjalnych: burz magnetycznych, żywych dinozaurów, zombie czy kosmitów z najdalszych wymiarów kosmosu. Wszystko to z licznym personelem pomocniczym oraz w wielkim klimatyzowanym pełnym toalet i miękkich puf do odpoczynku studio, może nawet tych automatów do gier z tamtych lat. Kto wie co robią w czasie przerwy od chodzenie po scenie, bezustannego  mówienia, nierzadko powtarzania jednej sceny czy ujęcia, bo tutaj wykonał zły ruch, przekręcił jedną literę, źle spojrzał, kamera się zacięła lub rozładowała, a może konieczna była pomoc lekarska, kto wie?

Oczywiście potrzeba dużo, dużo pieniędzy czy to z banku, może z oszczędności z komunii, ostatnich urodzin, czy no nie wiem napadu na bank (serio naprawdę to napisałem?).

Nieważne, trzeba będzie nieźle się wykosztować, aby kosmici przylecieli na ziemię i zniszczyli ambasadę USA czy Biały Dom, może nawet zastrzelili z broni laserowej prezydenta, kto wie? Mają do tego prawo, przecież to tylko film.

Potem trzeba znaleźć odpowiednich aktorów nie za grubych, nie za chudych, ten ma złą głowę, ten krzywe nogi, potem przecież trzeba znaleźć plan zdjęciowy. No właśnie, nie może to być jakaś klitka, czy blok, ani stodoła gdzieś na farmie, to musi być idealne miejsce gdzieś na hawajskich wyspach podczas sceny na imprezie, na pustyni w gorącym słońcu podczas pościgu na wielbłądach przez piaski pełne skorpionów, czy w bazie wojskowej, nieważne czy nieużywanej, czy używanej za zapłaceniem żołnierzom plikiem zielonych. Nieważne, że jakiś aktor zginie, ważne by film odniósł sukces, aby zwróciły się koszty dekoracji, aktorów, sprzętu, efektów specjalnych i tych mniej specjalnych, no zbliżamy się do końca.

No prawie, jeszcze montażysta musi spędzić kilkanaście godzin czy dni lub nawet tygodni, aby wszystko scalić i połączyć tak, aby koniec był na końcu, początek na początku, scena z piłą po scenie pościgu, walka w pociągu  zaraz po napadzie kosmitów na miasto i wystrzelaniu tamtejszej ludności pośród sztucznej krwi i dymu wytworzonego ze sztucznego lodu lub przez specjalną maszynę. Ludzie nie mogą tego zobaczyć, przecież to prawdziwi kosmici, a nie aktorzy przebrani w niebieskie lateksowe stroje w zielonych maskach w których nie da się zbytnio oddychać,  ale widzowie nie mogę tego zauważyć, tak powiedział producent, a on musi słuchać i to zmontować, albo nie zobaczy wypłaty.

Pytasz lub zastanawiasz się nad tytułem tego opowiadania, prawda, gdzie jest ten scenariusz?  A no, został już napisany dawno temu, przed premierą filmu. Wiesz, najpierw ktoś wpadł na pomysł, skonsultował się najpierw z lekarzem, albo farmaceutą, a na końcu z  reżyserem, no  i zaczęli kręcić przez wiele miesięcy a może przez kilka lat aby wreszcie film był gotowy. Jutro wejdzie na ekrany kin, a po kilku latach poleci w telewizji, chociaż dużo ludzi kupi go jeśli ukaże się na płycie, wraz oczywiście z dodatkami specjalnymi: wywiadami z aktorami, wyciętymi scenami oraz śmiesznymi momentami, czy wpadkami z filmu.

Scenariusz i film ukończony. Po wielu poprawkach, konsultacjach, skreśleniach, nierzadko kłótniach z reżyserem, scenariusz ukończony, tylko wiesz, że ten scenariusz da się poprawić, można coś usunąć, skreślić lub wyciąć.

Teraz podnieś głowę, spójrz na niebo pełne chmur i zastanów się co cię jeszcze czeka i kto pisze twój scenariusz. Uważaj, tu ciężko coś skreślić czy poprawić, a tym bardziej usunąć…….

   

pisarz1111 : :
kwi 08 2018 Bezsensowne wypociny 28
Komentarze: 0

 Schron

Wszystko zaczyna się na wojnie a kończy w szpitalu psychiatrycznym , myślałem że nic mnie nie zaskoczy przecież byłem do tego szkolny , nie bałem się widoku krwi w prowizorycznych szpitalach czy na polu bitwy pośród kul , tak jak na szkoleniu podczas pokazu na farmie gdy farmer zabijał zwierzęta lub potem w Instytucie Anatomii I Chorób gdzie dotykaliśmy mózgów i narządów , podczas zajęć na strzelnicy gdzie ćwiczyliśmy n manekinach a potem na kurczakach abyśmy nie bali się zabić wroga bo on zabije nas , mieliśmy trzy sekundy na oddanie strzału inaczej na wojnie byłybyśmy martwi potem wojskowi informatycy zrobili animacje śmierci naszych kolegów które oglądaliśmy na dużym ekranie ,odporność na straty wojenne wśród ludzi , zajęcia na wyspach sami przez tydzień z bardzo małą ilością zapasów , sprawdzian odporności fizycznej i psychicznej , zajęcia z saperami czyli rozbrajanie bomb i pułapek oraz samodzielne ich przygotowywanie ,kursy jazdy pojazdami terenowymi po okolicznych górach i pagórkach , zajęcie kulinarne czyli pięćdziesiąt dań z ziemniaka i papryki oraz dodatek soli , potem zajęcia z bronią czyli kilka godzin przeładowywania broni oraz jej blokowania aby się przypadkowo nie postrzelić , jak znaleźć zrzuty z samolotu oraz jak poradzić sobie w sytuacji gdyby wróg go znalazł przed nami , czyli negocjacje lub odstrzał , kilku dniowe szkolenia z uników i sztuk walki oraz rozpoznawania broni i nabojów czyli żmudne zapamiętywanie a potem dopasowywanie z pamięci , znajdowanie drogi bez mapy  czyli obszerny test liczący na znajomość rozpoznawania stron świata po najmniejszym kamyczku , listku czy śladach zwierząt oczywiście łącznie z rozpoznawaniem rozmiarów butów czy znajdowanie drogi powrotnej do bazy z ukrytym snajperem strzelającym do ciebie nabojami z farbą w celu rozproszenia , oraz znajdowanie drogi z dużą ilością fałszywych śladów czy na torze przeszkód pełnym pułapek.

Na to byłem przygotowany na wojnę też przecież w przerwach pomiędzy lekcjami mieliśmy do wybory dwie formy relaksu czyli mecz paintballa z wiernymi replikami broni od snajperek po karabiny maszynowe , uzi czy broń szturmową a nawet granaty oczywiście wszystko na farbę lub druga forma rozrywki czyli gry wideo w których strzelasz nieważne jaki tytuł ważne aby główną rolę odkrywała broń i strzelanie do wrogów lub tarcz nieważne czy na konsoli czy komputerze czy na okularach rozszerzonej rzeczywistości ważne że się strzela.

Potem po roku szkolenia byliśmy gotowi , przynajmniej większość z nas czyli ci co nie odpadli czy to w eliminacjach czy to na testach przyjęcia do jednostki ,Ci co przeszli przez te wszystkie treningi i przeżyli masę nieprzespanych nocy podczas których nawet biegaliśmy w piżamie na dworze czy robiliśmy pompki z plecakiem pełnym wyposażenie ale jeśli już zdarzały się noce gdzie można było pójść spać aby wstać o piątej rano podczas pobudki czyli oblewania lodowatą wodą zamiast prysznica , podczas takich nocy każdy po prostu padał nawet bez przebierania się w piżamę z drapiącego lnu , padał szczęśliwy wiedząc że po całym dniu treningu a potem po zakończeniu szkolenia będzie niszczył te pryszcze strzelając do nich i marnując ani czasu ale za to tony amunicji , należy im się oni wysadzili tyle ludzi , więc nie zaszkodzi wyrównać rachunków.

Tak zaraz po czterogodzinnym locie samolotem w prawie całkowitej ciszy przerywanej jedynie dźwiękiem silnika samolotu cała nasza załoga grała w karty czy rozmawiała , niektórzy czytali książki z podręcznej samolotowej biblioteki , książki o wojnie , strategii , słabych punktach czy balistyce lub militariach , zaraz przed lądowaniem nasz pilot zmienił kurs zamiast lecieć na lotnisko po dodatkowych sprzęt musieliśmy skręcić prosto na akcję , pierwszą bitwę kilku miesięcznej kampanii wojennej na piaszczystej i gorącej pustyni.

Po wylądowaniu zaczęliśmy nacierać , oni zaczęli wybuchać detonując poukrywane ładunki i zabijając naszych , ja sam odstrzeliłem chyba  z dwudziestu a potem , biegnąc szaleńczo zapadłem się w piasek , myśląc że to mój koniec a pod ruchomymi piaskami w które wpadłem nie ma nic oprócz kości innych ofiar , myliłem się spadłem gdzieś do ukrytego pomieszczenia , zacząłem się rozglądać odkrywając podręczne laboratorium z różnymi specyfikami , metalowymi częściami czy książkami o chemii ale też znajdując tajemnicze drzwi które z łatwością sforsowałem a za którymi znajdowały się zakrwawione fotele z kawałkami ludzkimi oraz pełno słoików z oczami , ustami i innymi częściami wszystko po to aby stworzyć coś co leżało pod ścianą martwy cztero ręki człowiek z dwoma głowami oraz wielkim brzuchem z wielką raną go otwierającą a w nim pełno prochu i granatów , te potwory planowały stworzyć ludzką broń jądrową.

Potem jakoś stamtąd uciekłem  a teraz mieszkam w szpitalu psychiatrycznym…..                   

pisarz1111 : :
kwi 08 2018 Bezsensowne wypociny 19
Komentarze: 0

 Lodowe pustkowie

 

Wszędzie tylko ten cholerny śnieg , zaspy niby pagórki także że nie da się przejść oraz lód bardzo śliski oraz miejscami kruchy , straciliśmy już 8 ludzi , oni się tym nie przejęli , wciąż pamiętam jak ginęli w lodowatej toni ale nie próbowali i się ratować tonęli ze spokojem  

Teraz siedzę i patrzę w okno z bólami krzyża po wczorajszym transporcie skrzyń ,patrzę na śnieg te jego płatki

Wstawaj – to mój kolega Iwan

Poczekaj , za chwilę – odparłem

Ech znowu ta praca , koleje 9 godzin na mrozie lub w łagrach albo w fabryce ruskich gnatów ,przy prymitywnych maszynach i ich pisku śniącym się po nocach , nie chcą nawet kupić oliwy czy smaru , poza tym te maszyny się często psują , a potem żandarm się wcieka że jesteśmy za słabi , trzeba ogarniać podstawowe zasady i maszyny , kara jest jedna , do drewnianego słupa na cienik lodzie na golasa , tchórze nawet nikt go nie pilnuje , ale  wiedzą że tam jest siedlisko niedźwiedzi dlatego czasami się litując używają strzelby i rzucają miśkom ale to rzadko wąsacz ( Stalin) kazał im oszczędzać pukawki.

Ech jeszcze dwa miesiące temu ( Och czas gdybyś miał mordę tobyśmy inaczej pogadali) było normalnie , byłem wtedy na farmie u moich rodziców prosto z mniejszej wojny , ostatni raz ,tego dnia tam gdzie się wychowałem od niemowlaka , gdzie rzucaliśmy świńskim pęcherzem , piliśmy świeże mleko , gdzie pomagałem przy zwierzętach i w polu , tego dnia pojawili się tam wysłannicy piekieł z listem czyli „ofertą pracy”= albo łopata i dołek w lesie albo „Zapieprzaj do łagrów polska świnio” tak ja i Pawło jesteśmy Polkami ale urodziliśmy się w  Rosji , dla nich to nie ma znaczenia.

Gdy matka coś powiedzieć czy uprosić , ojciec poszedł po „Wielką Bertę” czyli dubeltówkę po dziadku , od jego dziadka , przeładował w korytarzu a w przejściu krzyknął „Idźcie do diabła” i strzelił , potem coś upadło , ojciec poprawił rozwalając obiekt na kawałki niczym melon.

Drugi coś krzyknął po rosyjsku i z okolicznych domów wypadło więcej szarych mundurów ze strzelbami , wraz z łupami , pierwszy wyjaśnił co zaszło a trzej z większej grupy rzucili się na mnie , jeden dostał w zęby , wypluł je , chyba do tej pory leżą pod domem.

Dwaj pozostali zaciągnęli mnie na wóz a pierwszy wskoczył do mojego domu , na przyczepie pełnej rzeczy spał jakiś typ , obudziłem go , ten popatrzył tępo, pociągnął z manierki , powiedział że miał więcej , w tym momencie zrozumiałem dlaczego dwójka żołnierzy była taka wesoła przy wsiadaniu do auta , które jechał krzywo , wyjaśnił że mają mu odjąć dwa miesiące , w co wątpiłem.

Okazało się że ten typ nazywa się Pawło i dopadli go w stolicy gdy chciał uciec z grupą ruchu oporu po wysadzeniu torów i odbiciu więźniów , nie udało się , złapali ich , tamtych powybijali a on dostał się do niewoli kładąc dwóch typów nożem który mu zabrali.

Był na wozie od trzech dni o kilku kromkach chleba , wódce i cebuli , trzy dni od wyjazdu z Warszawy, potem przełożyli nas do pociągu ze szczurami , pełnego smrodu , gdzie nie było zbytnio jedzenia , więc zabijaliśmy szczury i przypiekaliśmy zapalniczką pijąc mocz lub resztki wódki albo krew szczurów.

Zwykle na postojach można było pohandlować za dwa szczury i trzy butelki moczu i kału jako bomby śmierdzącej dostaliśmy trochę chleba , ziemniaków , herbaty i ogórków.

Po kilku dniach byliśmy na miejscu „pracy” , teraz chcemy zwiać ale jak , dobra na razie tyle , może zostały jakieś resztki z resztek ze śniadania,

2

Ruszyłem z mojego prymitywnego pokoju z pryczą i stolikiem oraz kartami , idę teraz z powrotem , do pracy , dzisiaj ale najpierw do prymitywnej stołówki.

No jestem z powrotem dzisiaj naszej ekipie ( Mi i Pawło) trafiło się odśnieżanie oraz kucie magazynu i drogi , dosyć ciężka ale znacznie lżejsza niż pozostałe, teraz idę spać.

Następnego dnia podczas kucia magazynu w ldowej pokrywie natrafiliśmy na kółko zębate z nieznanego tworzywa ,nie mamy możliwości zbadania go, ale mamy dużo zielonej brei.

Musimy tylko jeszcze przekonać żołnierzy aby przydzielili nam ten sam rewir ,ok udało się pomimo że inna ekipa dostała rozkaz kucia a my pójścia do fabryki nasza breja  się przydała ,oj nie prędko wrócą z wychodka , niszczenie poszło szybko ale to coś na dole!

Dobra spokojnie

Spróbuję to opisać , gdy przyszliśmy na tamto miejsce ucieszyliśmy się na widok kilku dynamitów ,które ekipa zostawiła ,więc praca szła nam szybko a czasu było dużo.

Po dwóch wybuchach i kilku poprawkach kilofami wykuliśmy dosyć spore przejście ,zeszliśmy głębiej gdzie okazało się że jest pusta przestrzeń i korytarz z dziwnymi zdobieniami ,którym doszliśmy do dużego pomieszczenia lub hali w której zewnętrznych ścianach znajdowały się ciała skośnookich szarych istot z dużymi głowami a na środku duży szary dysk oraz kilka niebieskich kryształów , Pawło podszedł do jednego z nich , mówiłem żeby tego nie robił ,dotknął go i uderzył o ścianę gdzie powstały pęknięcia.

Potem na cienkich nogach wyszliśmy z stamtąd na powierzchnię potem do domu , tam Pawło padł na ziemię charcząc.

Teraz codziennie przy nim siedzę , chodziarz jest z nim coraz gorzej , jest słaby i skarży się na swędzenie , minął tydzień niestety nie przeżył  , schudł , stał się szary , głowa mu urosła a oczy skrzywiły

 

 

 

 

 

pisarz1111 : :