Archiwum kwiecień 2018, strona 10


kwi 08 2018 Bezsensowne wypociny 6
Komentarze: 0

 Gorące zimno

Ta opowieść wyjaśnia dlaczego nie chodzę do sauny, miejsca gdzie poza toaletą mogłem się skupić oraz odpocząć wśród ciepła i dymu.

Ale teraz się to zmieniło, wtedy kiedy pożałowałem wejścia do nowej sauny w godzinach wieczornych, po kilku dniach pracyw zakładzie samochodowym, czyli wymianie silnika, zmiany opon z zimowych na letnie, całkowitego przeglądu, łącznie z chłodnicą, skrzynią biegów lepiącą się od czegoś brązowego , schowków oraz foteli pod którymi znajdowały się dosyć niecodzienne rzeczy, myciu kilku sportowych aut (np. Subaru ze spojlerem, BMW z najnowszym silnikiem eksperymentalnej wersji wyścigowej) a nawet przeglądu bagażników, wypełniania biurokracji oraz przeglądu maszyn w myjni od szczotek, natrysków, ścierek, wyrzutni mydła o wątpliwym składzie oraz innych rzeczy. Bez obiadu którego zapomniałem wziąć, a który był dużo lepszy od dań z dodatkiem smaru czy oleju silnikowego jako żartu kolegów. Tylko, że te breje były wyjątkowo darmowe, bo stary cham oszczędzał na kosztach i kazał płacić za wszystko co nie pochodzi z zakładu oraz za naprawy i mycie aut pracowników.

Teraz właśnie wysiadłem z zatłoczonego autobusu, po kontroli biletów i z ochotą wszedłem przez obrotowe, połyskujące drzwi do poczekalni z szafkami  na buty, miękkimi pufami oraz automatem i tv z tylko i wyłącznie kanałami sportowymi wiszącym na ścianie oraz lustrem i korytarzem prowadzącym do restauracji włoskiej, chińskiej, koreańskiej i greckiej, SPA z masażami, olejkami i wirówkami czy nawet akupunkturą na kilkanaście sposobów oraz widowni z której widać było wszystkie baseny czyli brodzik oraz pięć torów oraz dwa baseny z bąbelkami, kilka masaży wodnych, czyli bicze w brodziku oraz prysznice kilku rodzajów. Kupiłem bilet tylko na saunę i bicze, dostałem numerek i ruszyłem do szafki 665, otwarłem ją, przebrałem się i kierując się pod prysznice, które dziwnie szumiały, otwarłem przezroczyste drzwi i zszedłem po zielonych schodach do mini basenu na dole, w którym myło się nogi. Zimna woda mnie otrzeźwiła i przywiała z magicznej krainy.

Ruszyłem lewą stroną koło tandetnych plastikowych leżaków oraz większych krzeseł z małych szkiełek oraz maszyn z chwytakami w niewiadomym celu, potem obok dużego zegara na metalowej stopie z czerwonymi cyframi wskazującymi temperaturę i ciśnienie powietrza i toksyczność wody w basenach. Koło brodzika i dwóch nieczynnych zjeżdżalni wodnych skierowałem się do korytarza z sauną, na której widniała tabliczka „Nieczynne”. Już chciałem pójść dalej, gdy zauważyłem jakby zawieszoną w przestrzeni kulę światła. Chwyciłem ją, ale ona znikła i pojawiła się kilkanaście metrów dalej, jakby wyśmiewając się ze mnie. Po kilku kolejnych żartach, kiedy byłem już solidnie wykurzony, zauważyłem że jestem przy zamkniętej (nie wiadomo od jak dawna) sauny w stylu nordyckim, z rzeźbionymi drzwiami, piecem z kamieni, małym źródełkiem na ścianie i dużą, drewnianą chochlą do polewania wodą pieca, co powodowało wybuchy kłębów pary, przyjemnej i ciepłej, choć jak się przesadziło to i duszącej.

Kierowany dziwną siłą wszedłem do pomieszczenia pełen zachwytu i radości i zająłem miejsce na ławce. Zapaliła się mała lampka na górze, a ja dołożyłem do pieca aby się ogrzać, potem znowu, ponieważ po chwili zamiast ciepła poczułem chłód. Co ciekawe, za drugim razem chłód był bardziej przenikliwy, a za trzecim wydawało mi się, że w oparach mgły widzę jakiś cień, co później niestety okazało prawdą.

Za piątą próbą chyba widziałem twarz, potem ręce i resztę ciała które zniknęły wraz z kłębami pary, ustępując chłodowi oraz lekkiemu szronowi, co wydało mi się jeszcze bardziej dziwne. Po następnej próbie przeżyłem szok (ale nie termiczny). Po opadnięciu pary i pojawieniu się dużej ilości szronu oraz zamarznięciu wody i pojawieniu się sopli lodu zwisających z sufitu, zobaczyłem eteryczne postaci, dawnych pracowników basenu: jednego ochroniarza z plakietką, latarką i pojemnikiem z gazem pieprzowym, sprzątacza z mopem  oraz kasjera z pilikiem pieniędzy.

Uciekłem w popłochu i jedyne co pamiętam przed wybiegnięciem z budynku na dwór w samych kąpielówkach, to widok szczypiec maszyny stojącej koło leżaków i foteli rozrywających postać ochroniarza na kłęby pary, pozostawiające chłód i kryształki szronu na posadzce.

 

pisarz1111 : :
kwi 08 2018 Bezsensowne wypociny 4
Komentarze: 0

 Dziura

To miała być zwykła wycieczka na grzyby.

 Teraz gdy to piszę cały czas mam przed sobą tamte widoki, z tamtego dnia, kiedy to wyszliśmy z naszego drewnianego domku pod lasem z koszykami oraz prowiantem. Idąc powoli po żwirowej ścieżce na ulicę obstawioną z obu stron domkami działkowiczów, przy końcu skręciliśmy w lewo i przekroczyliśmy wartki strumień wchodząc do lasu, gdzie uważnie zaczęliśmy poszukiwać grzybów. Na początku szło słabo, ale nie poddawaliśmy się, po chwili skręciliśmy w prawo idąc dalej przez kamienisty wąwóz prosto i wdychając leśne powietrze oraz słuchając śpiewu ptaków. Nagle przez drogę przebiegła sarna z młodymi co rozbawiło mnie i mojego kolegę (z zamiłowania pisarza) rozmyślającego pewnie nad czymś ważnym, gdyż nie zareagował zbyt żywo na widok zwierząt, tylko uśmiechnął się lekko i dał znak żebyśmy się zatrzymali i zrobili krótką przerwę. Usiedliśmy na polanie i patrząc na ptaki  wcinaliśmy nasze kanapki popijając  zimnym sokiem z marchwi. Postanowiliśmy się za chwilę rozdzielić. Przeszliśmy jeszcze przez wąwóz i trochę pod górę gdzie odgłosy ptaków stały się niewyraźne a powietrze jakieś cuchnące, jakby zgniłymi jajami, czy innym truchłem i jak się mówiliśmy tak i zrobiliśmy

Zagadnąłem mojego towarzysza aby ustalić jak idziemy, ale ten znowu pochłonięty był swoim światem, wertując swój notes i czyniąc w nim skreślenia oraz komentarze. Postanowiłem mu nie przeszkadzać i sam wyjaśnić dziwne zjawisko, wiec ruszyłem przez las prosto, dziwiąc się zwiększającym smrodem i całkowitą już ciszą, aż zaszedłem do obszaru lasu objętego dziwną gryzącą mgłą. Idąc i zatykając nos, wsłuchiwałem się w ciszę, aż nagle coś trzasnęło mi pod nogami i poleciałem w nicość.

Ocknąłem się gdzieś w jakby tunelu z dziwnej substancji, podtrzymywanego przez szare i tajemnicze podpory. Smród był nie do zniesienia, ale kierowany ciekawością zacząłem pełznąć tunelem przez mgłę z nosem przy ziemi.

Nagle z usłyszałem dziwne odgłosy, jakby zniekształcony śmiech i tupot. Nie przejąłem się tym zbytnio i pełzłem dalej, aż do momentu gdy w ścianach tunelu pojawiły się otwory zarośnięte pajęczynami, coś jakby prymitywne okna. Idąc dalej słyszałem nasilające się odgłosy, a chwilę potem coś dotknęło mnie w rękę. Był to ogromny, czerwony robal który odwrócił się do mnie pokazując białe, szkliste oczy oraz czarne zęby wypełniające wraz z dwoma żółtymi językami paszczę w kształcie okręgu. Za sekundę obraz się rozmył.

Z reszty pamiętam niewiele. Bezwolne pełznięcie w tunelu, powstrzymując wymioty i wypatrując innych stworzeń czy roślin. Dalej coraz bardziej zdjęty grozą zacząłem nasłuchiwać, wychwytując znów śmiech jakby ludzki, ale nie, był bardziej bluźnierczy, znów tupot jakby kopyt oraz inne odgłosy, również zniekształcone, ale przepełnione jakby bólem, goryczą, czy krzykiem przywołującym utraconą wolność.

Po kolejnych chyba minutach, widok się zmienił. Na ścianach tunelu, który jakby się zwiększył, pojawiły się brązowe, poskręcane pnącza z kolcami, a dalej tunel rozdzielił się na trzy odnogi. Najpierw ruszyłem w prawo, gdzie napotkałem drzwi, białe, z klamką z ludzkiej czaszki. Wróciłem i wszedłem w drugi korytarz z kolejnymi drzwiami, tym razem otwartymi na zakazany widok: ogromną halę wypełnioną żółtym światłem oraz zapachem siarki i kokonami zwisającymi ze stropu, na brązowych pnączach roślin. W nich coś się ruszało, coś dużego i bluźnierczego. Uciekłem i wbiegłem w korytarz wiodący prosto do kolejnego, ostatniego rozwidlenia. Znów ruszyłem prosto tunelem, wypełnionym czerwonym światłem i pełnym gorąca. Po kilku minutach, pełzłem już tylko w lnianych gaciach z koszulą w spoconej ręce, pełen ciekawości, zmęczenia i nie ukrywam – strachu!

Po nie wiem już jakim czasie, nieludzko zmęczony, znów usłyszałem dziwne odgłosy oraz bulgotanie i syczenie - tylko czego?

Reszta jest zbyt rozmyta oraz straszna, ale spróbuję opowiedzieć co widziałem, gdy wszedłem do ogromnego pomieszczenia z sześciorgiem drzwi. Znalazłem się gdzieś wysoko, spojrzałem w dół i zobaczyłem jakieś stwory tańczące wokół kotłów z miotającymi się i krzyczącymi w nich innymi istotami. Pod kotłami paliły się ogniska, do których czerwone, skrzydlate istoty dokładały węgiel.

Nagle ktoś mnie dotknął, obróciłem się. Była to zniekształcona twarz z czarnymi oczami, skręconymi rogami i łapami z zakrzywionymi pazurami oraz wielkimi widłami. To Coś wy skrzeczało coś  nieludzkim głosem, a ja uciekałem, widząc wszystko jak zza mgły i cały czas słysząc ten głos.

Od tamtej pory, bardzo często widzę w snach tę dziurę w lesie.

pisarz1111 : :
kwi 08 2018 Bezsensowne wypociny 2
Komentarze: 0

 


Ból

Znów się obudziłem, dlaczego? Ciągle ten sam sen, to samo miejsce, ta sama scena.

Piwnica ciemna i ponura z wyraźnym, podejrzanym odorem, krzesło czarne z dziwnymi rzeźbami budzące straszne odczucia i zawierające w sobie element otchłani.

To samo wrażenie że ktoś tam siedzi i ktoś obserwuje. Nagle metalowe drzwi się znowu otwierają, nieprzerwanie od dwóch tygodni i nocy, potem wchodzi ten sam osobnik, szary eteryczny, cały czas milczący, gestykulując bierze pierwsze pudełko, otwiera je i wyciąga nóż.

Podchodzi do krzesła i wbija nóż w miejsce, gdzie kładzie się ręce - czuję ból ciągły i monotonny.

Następnie drugie pudełko – kastet, znów podchodzi, seria po brzuchu, rwący ból i kilka paskudnych ran które pewnie zaropieją.

Kolejne, trzecie pudełko – mały, czarny pistolet i seria gestów, nerwowych gestów, potem strzał, mdłości i potworny ból, a potem pobudka.

Teraz boję się zasnąć, nie mogę, nie potrafię! Te odczucia mi przeszkadzają. Odkąd wróciłem z wojny i z terapii psychologicznej napisałem kilka pamiętników, opowiadań i książkę, ale to  nie pomaga, ciągle to samo.

Znów to samo, kolejna zarwana noc, tym razem inna gorsza scena. Po strzale z pistoletu nastąpiło coś gorszego - osobnik wsadził mi granat do ust, wziął kartkę i napisał mazakiem:

„Podczas wojny zabiłeś mnie i moich bliskich, moje dzieci zastrzeliłeś gdy ja na to patrzyłem, potem zabiłeś mnie, a teraz ja zadam ci ból”! I wyciągnął zawleczkę.

To bzdury – rzekł policjant rzucając dziennikiem o ziemię i podchodząc do zmasakrowanego ciała w ciemnej i ponurej piwnicy przy ulicy Wrzosów.

 

 

pisarz1111 : :